Znacie Eda De Genaro? Ja też do niedawna nie znałem, ale natknęli się na niego nieraz bywalcy targów muzycznych czy warsztatów gitarowych. Jest jednym z gitarzystów, którzy nie zaistnieliby w szerszym obiegu, gdyby nie serwis Myspace. Pochodzi z Niemiec, gra min na bezprogowym Vigierze i jest finalistą Guitar Hero Competition magazynu Guitar Player.
Nagrał kilkanaście płyt i kilka koncertowych DVD. Jego płyta jest nieprzewidywalna. Utwory brzmią jak muzyczne happeningi z gitarą w głównej roli. Muzyka country a’la Alberta Lee przeplata się na płycie z fusion spod znaku Shawna Lane’a („Joe Z”) czy Johna McLaughlina („Jamaican sunset”). Ed gra też rocka, dobrze radzi sobie z techniką slide, no i oczywiście – gra karkołomne patenty na gitarze bezprogowej, uzyskując iście skrzypcową intonację. De Genaro jest uniwersalny, znakomicie odnajduje się w prawie każdym stylu, ale szkopuł w tym, że właśnie owo bogactwo inwentarza powoduje, że trochę rozmienia się na drobne. Zamiast 18 utworów na płycie wolałbym mniej bardziej rozbudowanych i przemyślanych kompozycji, bez fragmentów wyciętych z darmowych loopów dołączanych do programu ACID. Plus za fantastyczną technikę i poczucie humoru. De Genaro to diament, ale jeszcze nie brylant.
Piotr Nowicki