Każda gitarowa płyta na polskim rynku po- winna cieszyć i tak też jest w tym przypadku, szczególnie, że Jacek Raczyński jest w gitarowym środowisku znany. Z powodzeniem bierze udział w konkursach i grać na gitarze umie. Płyta nie jest już jednoznacznie hardrockowa, jak jej poprzedniczka – „Fields of Full Sound”, ale utrzymana w stylu umożliwiającym gitarowe popisy.
Sekcja gra bardzo ciekawie (czasem chwiejnie, ale to już kwestia równania i synchro w postedycji), ale na szczęście wyraźnie pod gi- tarzystę. Niektóre licki i zagrywki wskazują na długie godziny spędzone przez Jacka z metronomem – są osadzone, interesujące i czasami karkołomne. Czuję, że podąża on konsekwentnie obraną drogą i pomysłów mu nie brakuje, choć sięga również po znane tematy, takie jak świetnie brzmiący w jego wykonaniu (choć delikatnie nierówno zagrany groove) „crocket- t’s Theme”.
Trochę zastanawia jednostajność dynamiki niektórych utworów, które cały czas galopują na najwyższych obrotach, bez chwili wytchnienia, ale jeśli wchodzą w transowy, gitarowy klimat na długie minuty, robi się z kolei ambitnie i światowo (np. „empty Pages”). Na drugiej płycie solowej trzeba się popisać (i jest czym w tym przypadku), ale miarą dojrzałości gitarzysty jest przecież umiar i wyważenie środków użytych do wywarcia wrażenia na słuchaczach.
Tak się właśnie tutaj dzieje – nie mamy już gitarowych wyścigów, prędkości dla samej prędkości, ale są melodie, jest ciekawa fraza, jest logiczna kompozycja utworów, przemyślana budowa solówek i zabawy z rytmem o oryginalnej fakturze. Pomimo minimalnych nieścisłości wykonawczych i niezbyt wybitne- go brzmienia basu, całości słucha się z dużą przyjemnością, bo materiał muzyczny momentami wręcz porywa (np. brawurowy tytułowy „Keep on Rocking” czy „jazz the Killer”). Jak na album wydany własnym sumptem, jestem jak najbardziej na tak!