„String Theory” to kilkuczęściowa suita napisana na gitarę, sekcję rytmiczną oraz orkiestrę AUKSO. Została ona skomponowana w czasie pierwszego lockdownu na specjalne zamówienie festiwalu Auksodrone i choć jej części są zróżnicowane, to łączą się w całość, w której brzmienie orkiestry przenika się z brzmieniem gitary elektrycznej w sposób niemal przebojowy. Wydawcą płyty jest Agora Muzyka.
Dla mnie pełne niepokoju fragmenty suity, obecne w każdej jej części, odzwierciedlają nastrój, który panował na początku pandemii – niepewność, strach, szok. Potem dopiero Marek serwuje muzyczne ukołysanie, co interpretuję jako pierwszy głęboki oddech, uspokojenie i zebranie się do walki. To wszystko było wówczas naszym udziałem i musiało znaleźć wyraz także w muzyce. Niektórzy twórcy omijali temat, inni szli w dosłowność, a Marek Napiórkowski nagrał jak zwykle frapujące, oryginalne, uniwersalne dzieło, łączące różne instrumenty strunowe z jazzowym trio w jeden barwny, rozwibrowany mikrokosmos.
Żeby było jasne – fakt, że płyta „String Theory” powstała podczas lockdownu, nie jest jej oficjalnym „story”, bo to co zostało nagrane broni się bez żadnych pozamuzycznych kontekstów. Mamy tu instrumentalną maestrię, ale za to przejrzystą formę. Dynamikę kompozycji z wybitne wręcz zbudowanymi klimatami i zmiennymi nastrojami, ale też imponującą spójność brzmieniową. Naprawdę, za taki wykon (jest to płyta nagrana „na setkę”) należy się 5 minut standing ovation!
Zdarzały się już w jazzie ultraprecyzyjne unisona orkiestry smyczkowej z przesterowaną gitarą (by przywołać choćby „Apocalypse” Mahavishnu Orchestra), ale na tej płycie ta współpraca ma charakter organiczny – tutaj partie rozpisane przez Nikolę Kołodziejczyka są niemal takim samym elementem melodycznym a nawet rytmicznym, co jazzowe trio Marka. Zaskakująca siła wyrazu smyków sprawiła, że nawet sceptycy (jeśli chodzi o mariaż jazzu z „klasyką”) wysłuchają tej płyty z przyjemnością.
Marek tak powiedział o tej płycie: „Projekt 'String Theory’ to ziszczenie mojego muzycznego marzenia; pragnienia, by stworzyć muzykę łączącą świat jazzowych improwizacji z pięknym brzmieniem instrumentów smyczkowych. Od początku myśląc o projekcie, chciałem stworzyć muzykę, w której orkiestra smyczkowa nie jest elementem dodanym do naszych jazzowych harców, ale jest równorzędnym partnerem, zarówno koncepcyjnie, jak i sonorystycznie. Ogromną przyjemność sprawia mi muzykowanie z orkiestrą smyczkową i moim trio. Tytułowa teoria strun mówi m.in. o tym, że materia składa się z drgań, czyli wibracji. W muzyce, którą wspólnie wykonujemy wibrują nie tylko liczne struny, ale także serca muzyków i, w co mocno wierzę, także serca słuchaczy nie pozostaną odporne na inspirujące drgania”.
Chciałem stworzyć muzykę, w której orkiestra smyczkowa nie jest elementem dodanym do naszych jazzowych harców, ale jest równorzędnym partnerem