(Dream Music)
Zabierałem się za to wydawnictwo kilka dni, bo nie tak łatwo znaleźć tyle czasu, by w skupieniu wysłuchać dwóch płyt CD i DVD. Okazało się, że te kilka dni byłem uboższy o wielka muzyczną ucztę, która po raz kolejny uświadomiła mi, że pan w kapeluszu to jedna z największych współczesnych postaci jazzu. Jest to płyta live. Koncert odbył się 22 grudnia 2009 roku w Lyonie i wieńczył wystawę poświęconą Milesowi Davisowi. Marcus był głównym kompozytorem, który zapewnił wielki powrót z kilkuletniego niebytu Davisa, aranżując, nagrywając i produkując dla niego kilka płyt z niezapomnianą „Tutu” na czele. Wielki basista miał później prawie zawsze tytułowy utwór w swoim repertuarze, ale reszta materiału z tej płyty po 25 latach od nagrania była nie lada wyzwaniem, Miller nie był bowiem w koncertowym zespole Davisa w tym okresie i w zasadzie po nagraniach rozstał się z tymi kompozycjami zupełnie. Teraz postanowił stworzyć nowy zespół specjalnie na te okazję i oparł się głównie na młodych zdolnych muzykach, których sam wyszukał. Na trąbce zagrał Christian Scott, na saksofonie Alex Han, na klawiszach Federico Gonzales Pena, a na bębnach Ronald Bruner Jr. Wszystkie te postacie powinniśmy zapamiętać, bo to młodzi, niezwykle sprawni, muzykalni, uduchowieni muzycy, którzy zapewne już niedługo z sukcesami będą pracowali na własny rachunek. Oczywiście za aranż odświeżonego materiału odpowiada Marcus Miller i jest to robota na najwyższym poziomie, a połączenie jej z doskonałą realizacją dźwięku i obrazu daje lekturę obowiązkową, nie tylko dla fanów jazz-basowego grania. Rozbudowane improwizacje dęciaków na przemian wprawiają nas w zachwyt swoim brzmieniem, frazą, nastrojem lub malują uśmiech na naszych twarzach, przenosząc nas w klimat bliski brzmieniu Milesa lat 80., na szczęście bez tego nawału syntezatorów, które modne były w tym okresie. Federico Penia oszczędnie stosuje te ostre tony na rzecz łagodnych padów i teł, znakomicie wpasowując się w nowoczesne i atrakcyjne brzmienie zespołu. Lider natomiast przypomina nam nieśmiertelne milesowskie groovy oraz swoje umiejętności w niepowtarzalnym, własnym stylu, którego nie sposób nie podziwiać… Wraz z Rolandem Brunerem Jr. tworzy kunsztowną strukturę rytmiczno-harmoniczną, która jednocześnie jest twarda, silna, męska – taka, jaką była muzyka Milesa. Kawał najlepszego światowego jazzu.
Maciek Warda