(CM Records)
Czterdzieści pięć. Tyle osób – nie licząc inżynierów dźwięku, ludzi od miksów, masteringu itd. – wzięło udział w nagraniach „Acatao”. Gdzie kucharek sześć? Niekoniecznie, wszystko zależy od szefa kuchni. A szefem tej kuchni jest Michał Czachowski. Zaserwowane przez niego indyjsko-andaluzyjskie danie oddaje doskonale wszystkie smaki, jakie w sobie zawarło.
„Acatao” to kontynuacja osobliwego pomysłu Michała Czachowskiego, cenionego na całym globie gitarzysty flamenco, aby połączyć ten gatunek muzyczny z muzyką Indii, którą sam zainteresowany pasjonuje się od lat. Pierwszy album Michała – „Indialucia” – był sukcesem artystycznym. Z „Acatao” nie powinno być inaczej.
Trudno jest opisać zawartość krążka. Muzyka na nim zawarta jest tak osobliwa, że nie da się jej zamknąć w kilku zdaniach. Niby tematem przewodnim jest tu flamenco, ale z drugiej strony elementów innych stylistyk jest na tyle dużo i są na tyle ładnie wkomponowane w całość, że nie sposób narysować konkretnej granicy między muzyczną podstawą a ozdobnikami, naleciałościami. Coś takiego może wymyślić jedynie człowiek o nieskończenie wielkiej wrażliwości na muzykę. A Czachowski nie dość, że posiada takową, to jeszcze uzupełnia ją wyobraźnią, talentem i warsztatem kompozytorskim i muzycznym, bo sam przecież też zarejestrował partie kilku instrumentów, w tym rzecz jasna gitary. Dzięki temu na „Acatao” można sprawdzić, jak gitara flamenco potrafi współbrzmieć z całą masą instrumentów, z których części nawet nie znałem – całe szczęście Michał wypisał wszystko w booklecie. Warto zajrzeć do niego, bo nie dość, że ładnie wygląda, to jeszcze są tam komentarze od każdego utworu.
„Acatao” to bez wątpienia ważne wydarzenie dla muzyki, więc zapoznajcie się koniecznie.