Mam perwersyjną przyjemność z opisywania w „Garażu” – rubryce z definicji poświęconej młodym, początkującym kapelom – zespołów, które początkujące nijak nie są i jakość tworzonej przez nich muzyki wykracza znacznie powyżej średniej. Dlatego też pozwalam sobie opisać tutaj „Sztukę upadku” grupy Venflon.
Zacznijmy od tego, że Venflon to nie są goście, którzy miesiąc temu stwierdzili, że może nauczą się na czymś grać żeby wyrywać laski. Zespół działa już kilkanaście lat i wraz ze „Sztuką upadku” (a może wcześniej?) wkroczył na poziom pełnej profeski. Dlatego też zanim napiszę o zawartości krążka poświęcę kilka zdań innym, trochę mniej przyjemnym dla muzyków, ale ważnym aspektom funkcjonowania zespołu muzycznego. W tym wszystkim Venflon może robić za wzór do naśladowania: fajna strona internetowa, dobry kontakt, profesjonalne foty, na stronie dostępny nawet rider koncertowy i press pack. Jak bardzo takie podejście ułatwia robotę organizatorom koncertów i dziennikarzom, wiedzą tylko oni sami (jako dziennikarz podpowiadam, że bardzo). Do tego sam album – fajnie, zawodowo wydany, ze świetną oprawą graficzną autorstwa Pacha, który zna się na swoim fachu doskonale.
No i sedno sprawy – muzyka. Venflon gra w sumie dość popularną w Polsce muzykę wahającą się między metalem a rockiem. Gatunek to nudny jak czytanie etykiet środków czystości podczas seansu na sedesie, a jednak Venflon robią swoje w taki sposób, że najzwyczajniej w świecie podśpiewuję, a to – wierzcie mi – oznaka sukcesu. Właściwie wszystkie kawałki na „Sztuce upadku” mają potencjał stania się hitami, więc nic dziwnego, że album objęło patronatem Antyradio. Kwintet ma dryg do fajnych riffów balansujących na granicy ciężaru i przystępności. Podobnie jest z melodiami, bo wpadają w ucho momentalnie. Nie ma co ukrywać, że pomaga w tym dość pokaźne brzmienie autorstwa Zeda, kolejnego fachury w ekipie. Takie numery jak „Pełen nienawiści” czy „Wyzwanie” zostały w mojej głowie w zasadzie już po pierwszym przesłuchaniu, ale cały album jest tak bardzo równy, że z każdym kolejnym odpaleniem dziwię się, że znajduję kolejne fragmenty, które coraz bardziej mi się podobają.
Jakieś 15 lat temu Venflon mógłby bić się o status polskiego Godsmack albo Drowning Pool, ale w 2016 roku „Sztuka upadku” jest gdzieś wysoko ponad ostatnimi dokonaniami wspomnianych zespołów. Nie ma co rozbijać poszczególnych kawałków na riffy, rytmy, patenty i pomysły. Radzę raczej posłuchać. Jeśli lubisz tę przystępniejszą część metalowo-rockowej sceny, to Venflon powinien być rozgościć się na twojej plejliście.
Rany, nigdy nie sądziłem, że spodoba mi się album, który będę porównywał w recenzji do płyt Godsmack i Drowning Pool. Dobrze wiedzieć, że nasi potrafią naprawić świat.
www.venflon.pl