Czyżby Adam Clayton porównał sound U2 na żywo w słynnym Las Vegas Sphere do brzmieniowych niedomagań naszego Stadionu Narodowego…? Nie, bo U2 nigdy nie grało na Narodowym, ale tak się składa, że słowa basisty doskonale pasują również do tego obiektu.
Minął ponad rok od startu 40-koncertowej rezydentury U2 w Sphere, kulistej super-miejscówce w Las Vegas. Biorąc pod uwagę wpływ ekranów Sphere na ludzką percepcję i emocje, istniało niebezpieczeństwo, że sama muzyka skończy w tym miejscu jako drugoplanowa. Dobrze jest więc słyszeć, że Clayton chwali również dźwięk, który podobno bodźcuje tam na równi z efektami wizualnymi. Basista U2 powiedział ostatnio w irlandzkim talk show The Late Late Show: „To jest niesamowity budynek, który umożliwił nam niesamowite koncerty.”
Zazwyczaj muzycy są umieszczani w sportowych obiektach, które brzmią okropnie, ale Sphere brzmiał niesamowicie. Brzmiało to tak niesamowicie, że ludzie mówili mi: 'Słyszę bas’, czego zazwyczaj nie mówią zbyt często…
Przy okazji Clayton zaznaczył, istniał element ryzyka, gdy U2 podpisywali umowę na 40 koncertów w Sphere, ponieważ tak naprawdę nie wiedzieli, w co się pakują: „To było trochę stresujące, ponieważ podpisaliśmy umowę, po tym, jak zobaczyliśmy jedynie plan obiektu, a wyglądało to jak Gwiazda Śmierci. Nie było to zbudowane, nie wiedzieliśmy, czy technologia zadziała, i musieliśmy zaprojektować show, zanim wejdziemy do tego budynku.”
Zgodziliśmy się to zrobić, ponieważ uznaliśmy, że technologia była interesująca i świetnie jest być pierwszym show. Ćwiczyliśmy, stworzyliśmy show poza obiektem, pojawiliśmy się pierwszego dnia, zrobiliśmy kilka prób i powiedzieliśmy: 'Cóż, nie wiemy, czy to zadziała, ale chodźmy’