Oczywiście nie chodzi nam o koksowniki ani o żadne używki! Mateusz Stelmasiak przygotował dla was ciekawe zestawienie wzmacniaczy, z jakich z braku dostępu do kultowych już dziś piecyków Marshalla czy Fendera korzystali muzycy za żelazną kurtyną.
Zobaczcie, jak radzili sobie muzycy w czasach, gdy półki sklepowe (a właściwie podłogi) nie uginały się od nadmiaru wzmacniaczy gitarowych? Jedni próbowali budować wzmacniacze sami lub przy pomocy bardziej obeznanych kolegów, czy wręcz domorosłych konstruktorów. Rezultaty tego bywały różne… Inni korzystali z tego, co oferował krajowy rynek. Bohaterami będą m.in. Ampli, Luna, Fonica, Regent.
Wyruszcie wraz z TopGuitar w podróż do PRL-owskich składzików ze sprzętem – artykuł znajdziecie we wrześniowym wydaniu magazynu TopGuitar (TG 9/2011).