Miało to miejsce tego samego dnia w 1967 roku podczas występu The Jimi Hendrix Experience na festiwalu Monterey Pop, kiedy to amerykański gitarzysta zaprezentował publiczności w USA występ, przez który publika na chwilę wstrzymała oddech.
Festiwal odbywał się od 16 do 18 czerwca i obejmował największe kapele rockowe, w tym Jefferson Airplane, Janis Joplin, The Mamas & The Papas oraz The Who. W tym czasie The Who stanowili wciąż zjawisko rodem z Wielkiej Brytanii i byli pełni obaw dla odsłony, jaką mogłoby zapewnić im Monterey.
The Who mieli zaplanowany występ na 18 czerwca, czyli tego samego dnia co Jimi Hendrix. Gitarzysta The Who Pete Townshend był zaniepokojony faktem, że jest w kolejności po nich. Townshend uważał koncert za „kluczowy” dla The Who i wiedział, że ciężko będzie przejąć pałeczkę po zespole Hendrixa. W tej materii obie kapele były znane z rozbijania swojego sprzętu, pokazu demolki, który pozostawia publiczność bez tchu.
Townshend próbował negocjować z Hendrixem, ale Jimi Hendrix odmówił. Zakładał on, że Townshend boi się bycia zepchniętym na drugi plan. „Tak naprawdę chodzi ci o to, że nie chcesz, abym poszedł pierwszy. To ty chcesz być tam pierwszym, który rozwali gitarę” powiedział Hendrix. Na co Townshend odpowiedział: „Jimi, przysięgam, że nie o to chodzi”.
Sprawa została ostatecznie rozwiązana poprzez rzut monetą i The Who poszli jako pierwsi.
To nie miało jednak znaczenia. The Jimi Hendrix Experience zagrali rewelacyjny koncert. Ukoronowaniem było wykonanie „Wild Thing”, które Hendrix zakończył klęcząc nad gitarą, wylewając benzynę z zapalniczki i stawiając gitarę w ogniu. Następnie płonącą gitarą uderzał o scenę, a potem rzucił kawałki na publiczność.
Nawet Pete Townshend nie wpadł na to.
źródło: guitarplayer.com