Zespoły metalowe zawsze obiecują, że ich następny album będzie ich najcięższy i najbardziej agresywny. W maju zespół Jinjer także złożył takie zobowiązanie i okazuje się, że nie żartował, choć, także z obietnicą, mamy tu także nieco melancholii, by nie było zbyt ekstremalnie.
“Wallflowers” (premiera: 27.08.2021), to jeden z najbardziej oczekiwanych albumów metalowych tego roku, na którym Jinjer po raz kolejny udowadnia swój wyjątkowy talent do łączenia elementów groove, prog, alternatywnych i eksperymentalnych w celu stworzenia brzmienia niepodobnego do niczego, co kiedykolwiek było przed tym zespołem.
Prawie wszystkie kompozycje powstawały podczas tras koncertowych, na backstage’ach sal, a na „Wallflowers” zespół kontynuuje obraną ścieżkę, zaczynając w miejscu, w którym zakończyli „Macro”, tyle że tym razem przez lockdown mieli więcej czasu na pisanie piosenek i nic ich nie rozpraszało.
„Wallflower”, to tytułowy utwór z albumu, który Jinjer wydali wczoraj (25 sierpnia), a głos wokalistki Tatiany Shmayluk wznosi się i opada między medytacyjnym szeptem, uduchowionym śpiewem, a lwim rykiem. Jinjer dał się już poznać w tego rodzaju kompozycyjnej dramaturgii, jak to ładnie ujął magazyn Revolver, „prowadząc słuchacza jedną melodyjną ścieżką tylko po to, by zastawić pułapkę, która wrzuca słuchacza w otchłań brutalności djentu”.