Odwieczna rywalizacja i jednocześnie przyjaźń tych dwóch zespołów zawsze prowokowała do ich oceniania i wartościowania szczególnie przez fanów. Zdajemy sobie sprawę, że tytułowe pytanie jest bez sensu, ale nie my wywołaliśmy ten stary jak świat temat.
O co chodzi tym razem? Otóż w niedawnym progranie Howard Stern Show, prowadzący przeprowadził telefoniczną rozmowę (nowe zwyczaje w ramach pandemii) z Paulem McCartneyem. Panowie pogadali o wielu sprawach, dowiedzieliśmy się m.in., że Macca lubi Billie Elish, że jakoś radzi sobie w izolacji, ale z ust Howarda Sterna padło także prowokujące stwierdzenie, że The Beatles byli lepsi od The Rolling Stones. McCartney nie zaprzeczył tylko odparł:
Oni mają korzenie w muzyce bluesowej. Kiedy tworzą, to musi mieć wiele wspólnego z bluesem. Na nas wpływało nieco więcej rzeczy. Jest wiele różnic, uwielbiam Stonesów, ale jestem z tobą w tym osądzie – Beatlesi byli lepsi.
Macca kontynuował: „Zauważyliśmy kiedyś, że cokolwiek zrobiliśmy, Stonesi robili później to samo. Pojechaliśmy do Stanów, gdzie odnieśliśmy wielki sukces. Potem Stonesi pojechali do Ameryki. Nagraliśmy Sierżanta Pieprza, a potem Stonesi nagrali swój psychodeliczny album. Przyjaźniliśmy się, nadal się przyjaźnimy. Podziwiamy się wzajemnie. Stonesi są wspaniali. Za każdym razem, kiedy grają gdzieś w okolicy, idę ich zobaczyć.”
Po takim oświadczeniu Mick Jagger nie mógł pozostać biernym obserwatorem, tylko musiał zabrać głos. Okazją był wywiad dla Zane’a Lowe’a z apple’owskiej platformy Beat 1. Mick i Keith Richards udali się tam, aby promować nowy singiel The Rolling Stones, „Living in a Ghost Town”. Była to również okazja, by odpowiedzi na ostatnie twierdzenie Paula McCartneya. Mick powiedział m.in.:
To całkiem zabawne. Paul jest uroczy. Nie ma między nami żadnej rywalizacji. Mówiąc serio, największa różnica polega na tym, że The Rolling Stones są wielkim zespołem koncertowym, a The Beatles nigdy nie zagrali trasy halowej, nie wystąpili w Madison Square Garden z dobrym nagłośnieniem. Tak naprawdę rozpadli się zanim rynek koncertowy wystartował na dobre.
Dodał jeszcze: „Zagrali świetny koncert na Shea Stadium, byłem tam. Ale Stonesi zaczęli grać na stadionach w latach 70. i robią do dziś. Na tym polega największa różnica między naszymi zespołami.” Wydaje się więc, że to Mick jest bardziej powściągliwy w ocenach i zdecydowanie załagodził wydźwięk słów Paula.
Przypominamy, że The Rolling Stones nieoczekiwanie wypuścili ostatnio singla „Living in a Ghost Town”.