Jeśli myślimy o prawdziwie rockandrollowych artystach z krwi i kości, jedną z postaci, która na pewno powinna zostać przywołana jest Lemmy Kilmister – jedyny w swoim rodzaju, rozpoznawalny po jednym dźwięku, prawdziwy do bólu i totalnie utalentowany na swoim polu działania. Możemy domyślać się więc, co sądził o idei programów telewizyjnych, dających młodym artystom karierę na tacy. Właśnie o to zapytał go kiedyś jeden z dziennikarzy.
Wywiad dla The Arts Desk w 2011 roku, który z Lemmym przeprowadził Thomas Green, był typowy dla lidera Motorhead. Reporter napisał we wstępie, że spotkał się Lemmym w garderobie przed koncertem, a muzyk wyglądał jak zawsze – ubrany w militarny strój i kowbojski kapelusz. Pomimo ówczesnych problemów zdrowotnych z cukrzycą, wyglądał dobrze i przez cały wywiad popijał Jacka Danielsa z colą, sprawiając wrażenie szorstkiego, pełnego życia i rozbawionego człowieka.
Dziennikarz zapytał Lemmy’ego m.in. o programy typu talent show, czyli X-Factor, czy American Idol, na co Kilmister odpowiedział bez zaskoczenia, że w ogóle mu się one nie podobają:
To jakiś żart. Nie możesz zdobyć sławy w ten sposób. Musisz na nią zapracować. A jeśli zyskasz sławę bez nakładu pracy, to nie będziesz na nią gotowy. Sława to trudna rzecz
Kontynuując temat sławy, Lemmy nawiązał do Beatlesów i nagłej popularności, która na nich spadła:
„Nigdy nie zrozumiem, jak to musiało być ciężkie dla Beatlesów. Musiało być cholernie okropne. Widziałeś kiedyś nagranie z tego koncertu w Waszyngtonie? To czterostronna arena i przez pierwsze dwie piosenki są zwróceni w jedną stronę, potem w drugą, a wzmacniacze nie są odwracane. A potem są odwróceni w przeciwną stronę od wzmacniaczy”.
„Nie mogli nic usłyszeć, człowieku. A krzyki były przytłaczające. Nie masz pojęcia. Kiedy pojechałem ich zobaczyć w Llandudno, ostatni raz, kiedy ich widziałem – nie, Rhyl był ostatnim razem – krzyki były niesamowite, nie można było niczego usłyszeć z ich gry. Można było usłyszeć piosenkę jedynie jako cichy pomruk.”
Wszystko, co było słychać, to te laski wrzeszczące na cały głos. Dlatego Beatlesi mieli już dość koncertowania