Leny Kravitz promuje obecnie swoją najnowszą płytę „Blue Electric Light”. Jest to pierwszy album Kravitza od czasu „Raise Vibration” z 2018 roku. Kravitz nagrał go w swoim studiu na Bahamach i sam grał na większości instrumentów, wspierany przez kolegę Craiga Rossa. Najnowszy wywiad z artystą ukazał się w serwisie Classic Rock, a jedno z pytań natury ogólnej brzmiało: „Kto udzielił Ci najlepszej rady?”
Odpowiedź Lenny’ego, która przerodziła się w krótką opowieść, była więcej niż interesująca: „Robert Plant. Otwierał dla mnie jeden z koncertów w 1993 roku. Wydał wtedy solową płytę i chciał zaprezentować się młodszej publiczności, więc wybrał mnie. To najwyraźniej nie była moja sprawka! Więc przybył na tournee. Led Zeppelin jest dla mnie wszystkim, Robert jest dla mnie wszystkim, jako głos, jako songwriter, jako siła. Zaprzyjaźniliśmy się. W tym czasie podchodziłem do tego bardzo poważnie. Brzmienie jest dla mnie bardzo ważne, a kiedy nie jest odpowiednie, doprowadza mnie to do szału. No więc robiłem próbę dźwięku i chyba byłem w złym nastroju, bo nie podobało mi się brzmienie na scenie sceny tego wieczoru.”
Robert widząc to ostro mnie skrytykował i dosłownie rozjechał mnie, mówiąc po prostu: 'Co do kurwy nędzy, jest z tobą nie tak? Jesteś w trakcie wielkiego sukcesu, masz swoją muzykę, świetnie się bawisz i powinieneś cieszyć się każdą chwilą. Odpuść i wyluzuj!’ Wrzeszczał na mnie, jakby był moim starszym bratem, tatą czy kimś takim!
„Przeraziło mnie to i trochę się zawstydziłem. Oto jeden z moich bohaterów, mówi mi, jaki ze mnie sukinsyn. Ale to była najpiękniejsza rzecz, bo to prawdziwy facet, zobaczył mnie w tym cudownym miejscu, w którym był, i powiedział: 'Lepiej się kurwa obudź, ciesz się tym wszystkim i baw się dobrze’. I to mnie zmieniło. Od tego czasu jesteśmy świetnymi przyjaciółmi.”