Jest takie powiedzenie – dać palca, chce całą rękę… To chyba najlepsze podsumowanie ambicji gitarzystów, którym nigdy nie wystarczało to, że i tak zazwyczaj byli w zespole w centrum uwagi. Elektroniczne gadżety, ściany kolumn głośnikowych, dokładanie kolejnych strun lub całych gryfów – wszystko, żeby było ich więcej i bardziej byli zauważalni…
Pomimo że na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych gitara przeżywała swoją złotą erę, gitarzyści szukali nowych środków ekspresji i nowych brzmień, bardziej pasujących do nowoczesnej muzyki. Z czasem z zazdrością zaczęli spoglądać na klawiszowców, którzy przynosili na próby nowinki sprzętowe pojawiające się jak grzyby po deszczu na skutek gwałtownego rozwoju elektroniki. Być może dostrzegli to sami producenci, a być może był to tylko pomysł jednego konstruktora, znudzonego niezmiennym od lat brzmieniem gitary.
Jaki był efekt tego odkrycia? Wszystkich zaintrygowanych zapraszamy do lektury wrześniowego wydania TopGuitar – szukajcie w nim dodatku TopStudio przygotowanego z myślą o muzykach nagrywających w domu i fascynujących się home recordingiem.