Z gitarami jest trochę jak z kobietami… Są gitary, o których zapominamy już chwilę po odłożeniu, są też takie, które śnią się nam po nocach, lecz nigdy nie będą w naszym zasięgu. Są w końcu i te, które spełniają nasze oczekiwania, bo… nas na nie stać i akceptujemy pewne kompromisy. Zdarzają się jednak takie, których zdobycie odczuwamy prawie jak wygraną w lotka – łut szczęścia, który nas spotkał, przecząc wszelkim prawom logiki.
[quote_box_left]Przeczytaj o innych akustykach Cort:
Nowy elektroakustyk Cort MR600F
Nowe modele Cort Luce L300V i L300VF[/quote_box_left]
Budowa gitary Cort Earth 1200
Wydaje się, że w budowie gitar są pewne elementy, które jeżeli mają być zrobione porządnie, muszą windować końcową cenę w kosmos. Tak przekonują nas topowe firmy, które od lat odcinają kupony od niegdysiejszego sukcesu. Tym bardziej dociekliwym zawsze są w stanie wskazać, co dokładnie wpłynęło na kosmiczną cenę – zawodowy osprzęt, selekcjonowane drewno, dodatkowe zdobienia, nad którymi pan Smith spędził sto dwadzieścia godzin… Wymówek jest wiele, a ponieważ powtarzane są przez wszystkich jak mantra, po jakimś czasie zaczynamy w nie wierzyć, nie poddając nawet tego wątpliwość.
Dlaczego jednak w pewnym momencie okazuje się, że na rynku pojawia się firma, która potrafi zaoferować gitarę nieodbiegającą w żadnym aspekcie od topowych, drogich instrumentów konkurencji, sprzedając ją za kilkukrotnie niższą cenę? Szaleństwo czy może właściciel firmy jest filantropem, który postanowił dopłacać do interesu? A może po prostu jesteśmy ofiarą spisku, zmowy cenowej uznanych producentów, którzy wywindowali ceny i nie zamierzają wrócić do zdroworozsądkowego biznesu? Skąd takie rozważania? Dotarła do mnie właśnie gitara akustyczna firmy Cort – Earth 1200…
