Autor: Grzegorz Ufnal
Framus jest jednym z najciekawszych producentów nowoczesnych gitar i w swojej ofercie ma zarówno gitary odwołujące się do tradycji dawnych, jak i tych nie tak dawnych jak Framus Diablo Progressive X. Mowa tutaj o gitarachshredmaszynach, wygodnych i wyposażonych w podwójnie blokowany system wibrato, które święciły swoje triumfy w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Niedawno testowaliśmy gitarę Framus 5/120 Billy Lorento, którą firma uhonorowała nazwisko jednego z pierwszych swoich endorserów.
Framus Diablo Progressive X – wprowadzenie
Testowana tutaj gitara zdobyła wyróżnienie „Sprzęt na Topie” magazynu TopGuitar (gitara Framus Diablo Progressive X z wyróżnieniem „Sprzęt na Topie”).
Jak wszystkie instrumenty Framusa, również i ten wykonany jest z najlepszej jakości, ręcznie selekcjonowanych gatunków drewna. Solidność wykonania aż boli, choć Diablo Progressive X na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Testowany Framus Diablo Progressive X już od pierwszych chwil wzbudził we mnie spory respekt. Zanim ujrzałem instrument, poczułem w pełni moc pancernego case’a, w którym ukryta była gitara. „Pancerny” to dobre słowo, bo jeśli podczas jego transportu pozwolimy sobie na chwilę nieuwagi w pobliżu naszej osobówki, to bez wątpienia czeka nas wizyta nie tylko u lakiernika, ale również u blacharza! Taki case, piekielnie ciężki, bardzo skutecznie chroni gitarę nie tylko przed urazami mechanicznymi, ale również przed zmianami atmosferycznymi. Również oczywistym stało się, że instrument w środku futerału to poważna sprawa, bowiem takich nie pakuje się w lekkie futerały typu gigbag. Dreszczyk emocji, zawsze towarzyszący mi, zanim odkryję wieko i poznam nową gitarę, pozwolił zapomnieć o trudach targania sprzętu na trzecie piętro bez użycia windy! W mgnieniu oka teleportowałem się z parkingu do pokoju odsłuchowego, nawet nie wiem kiedy się tam znalazłem. Czy ja się kiedyś z tego wyleczę? Już tyle gitar już widziałem, a ciągle cieszę się jak dzieciak na widok (nawet na myśl!) jakiegokolwiek kawałka drewna z sześcioma strunami. Tym razem zobaczyłem nowiutkiego, wypasionego Framusa Diablo – czuję się w pełni usprawiedliwiony.
Budowa Framus Diablo Progressive X
Po odsłonięciu wieka futerału i wyjęciu gitary Framus Diablo Progressive X wspomniany dreszczyk emocji i napięcie nim spowodowane może się rozładować zazwyczaj na dwa sposoby. Pierwszy z nich jest następujący: może prysnąć jak bańka mydlana lub zniknąć jak, dajmy na to, czar sobotniej nocy. Tej „magicznej” chwili najczęściej towarzyszy głośno wypowiedziane zaklęcie w rodzaju „co za chłam” lub „o ja pier…”, po czym równocześnie z zamknięciem futerału zapada kurtyna milczenia, a my wracamy do swoich zajęć. Drugi sposób jest taki: dreszczyk trwa i trwa, przybiera na sile, a tej magicznej chwili nie towarzyszą słowa, gdyż szczęka znajdująca się gdzieś w okolicy podłogi nie jest w stanie artykułować żadnych sylab poza „uhm…” i „łaaaa”. Jak wiadomo, ten stan błogiego odkorowania może trwać u gitarzystów bardzo długo, nie pozwalając im zajmować się niczym innym jak tylko grą. U niektórych trwa nawet całe życie. Warunkiem jest oczywiście właściwa gitara. Nie potrzebuję dużo czasu, aby taki „diabelski” instrument rozpoznać, a po chwili obcowania z testowanym Diablo Progressive X wiem, że następne minuty w magiczny, by nie powiedzieć – diabelski, sposób zamienią się w godziny, a w konsekwencji dni, i niechętnie przyjdzie mi się rozstać z tą gitarą.
Jak wszystkie instrumenty Framusa, również i ten wykonany jest z najlepszej jakości, ręcznie selekcjonowanych gatunków drewna. Solidność wykonania aż boli, choć Framus Diablo Progressive X na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Mahoniowy korpus, klonowy gryf z palisandrową podstrunnicą. Dwa niby zwyczajne przetworniki, dwa potencjometry i pięciopozycyjny przełącznik. Ogólnie, po prostu dobra wariacja na temat gitary superstrat, ale jeśli przyjrzeć się bliżej, to okaże się, że np. korpus został wykonany z dwóch symetrycznie sklejonych kawałków mahoniu o bardzo pięknym rysunku usłojenia. Nie jest to typowa mahoniowa nuda. Przykręcany gryf ma wygodny i przemyślany profil w miejscu osadzenia go w korpusie, przetworniki są nie byle jakie, bo Seymour Duncan SH-2N Jazz Model (gryf) oraz STB-6 Distortion Trembucker (mostek), oba z możliwością rozłączania cewek poprzez przełącznik pięciopozycyjny. Korpus typu flat top został wykończony na wysoki połysk, natomiast gryf jest olejowany i ma miły dla oka satynowy poblask. Jest też bardzo przyjemny w dotyku i wygodny podczas grania.
Kiedy spojrzymy na brązowego Framusa Diablo Progressive X, z pozoru nie znajdziemy tutaj żadnych fajerwerków – jest natomiast świetna robota, znakomite, wręcz detaliczne wykończenie, bardzo wysublimowany dobór materiałów i osprzętu, co w konsekwencji stanowi ogromną siłę tego instrumentu.
Wszelkie profile Framus Diablo Progressive X są doskonale wykończone i spasowane. Jest tutaj sporo istotnych detali, które nie tylko dobrze wyglądają, ale też mają duży wpływ na jakość brzmienia instrumentu i komfort użytkowania. Dobrą cechą konstrukcyjną framusów jest sposób, w jaki struny rozchodzą się z siodełka do kluczy – pod minimalnym kątem. Tutaj jednak jest to rzecz drugorzędna, bo zamontowany został dwustronny wibrator floyd rose z blokadą. Pomimo tego zastosowano bardzo wysokiej jakości klucze firmy Sperzel. Dobrze ustawiony floyd daje gwarancję bardzo stabilnego stroju nawet przy ekstremalnym podciąganiu strun. Znakomicie wypolerowana podstrunnica palisandrowa, znakomicie nabite i wypolerowane progi to niemal już wizytówka firmy z Markneukirchen. Framus i Warwick chwalą się ostatnio swoją Invisible Fretwork Technology, czyli technologią umożliwiającą nienacinanie rowków progowych przez całą szerokość podstrunnicy. Tu jest jednak na odwrót, standardowo nacięta została cała podstunnica, co oczywiście w niczym nie umniejsza jej wartości.
Kiedy spojrzymy na brązowego Framus Diablo Progressive X, z pozoru nie znajdziemy tutaj żadnych fajerwerków – jest natomiast świetna robota, znakomite, wręcz detaliczne wykończenie, bardzo wysublimowany dobór materiałów i osprzętu, co w konsekwencji stanowi ogromną siłę tego instrumentu.
Brzmienie Framus Diablo Progressive X
No to chwytam! Podłączam do wzmacniacza i… nie ma chyba gitarzysty, który nie polubiłby tej gitary. Pomijając względy czysto estetyczne, komfort gry na niej, jakość brzmienia i stabilność stroju są bezdyskusyjne. Testowany Framus Diablo Progressive X ma niską akcję strun, co zwykle sprzyja brzęczeniu i gaszeniu amplitudy drgań struny przez obijanie się ich o progi. Tutaj nic takiego nie ma miejsca – i to w całej skali przy dwudziestu dwóch progach! Jak zawsze za ostateczny szlif progów i ustawienie pręta odpowiada proces plek opracowany przez kilku niemieckich inżynierów z Berlina. Niska akcja strun, świetne duże progi, menzura 648 mm i założony komplet strun 9–42, podwójnie zablokowanych przez mostek i blokadę floyd rose’a czynią ten instrument super wygodnym.
Zamontowany przy gryfie SH-2 o vintage-owym sygnale dysponuje szerokim pasmem i okrągłym jasnym brzmieniem, które bardzo dobrze balansowane jest przez mahoniowy korpus. Łagodność przygryfowego przetwornika uzupełniana jest przez zamontowany przy mostku agresywny STB-6 Distortion Trembucker o wysokim sygnale wyjściowym. Instrument nie eksponuje niepotrzebnego dołu, brzmienie skoncentrowane jest raczej wokół śpiewnej charakterystyki z dużym uwypukleniem środkowego pasma. To kolejna zaleta bardzo dobrego instrumentu – właściwy balans brzmieniowy. Przetworniki zostały również dobrane tak, aby dać możliwie szerokie możliwości kreowania brzmienia. Rozdzielanie cewek następuje w pozycjach 3 i 4. W pozycji neck mamy ulubiony tłusty, jasny ton, a w pozycji bridge – zwarty, konkretny, dający się znakomicie przesterować dźwięk.
Nie ma chyba gitarzysty, który nie polubiłby tej gitary. Pomijając względy czysto estetyczne, komfort gry na niej, jakość brzmienia i stabilność stroju są bezdyskusyjne. Tak jak przypuszczałem, z trudem było mi się rozstać i odłożyć testowanego Diablo do pancernego case’a Premium Line Plus firmy RockBag.
Gitara podczas kilku dni intensywnych testów ani na moment nie rozczarowała, przeciwnie – zawsze była dużą inspiracją. Po raz kolejny obcowanie z framusem okazuje się prawdziwą przyjemnością. Gitara cieszy oko swoją linią i wykonaniem. Wszystkie podzespoły, nawet drobne rzeczy, jak przełącznik czy gniazdo jack, są najwyższej jakości i niezawodności. Instrument cieszy także tym, co najważniejsze, czyli komfortem gry i świetnym brzmieniem. Na koniec wspomnę, że producent dołącza w komplecie „User Kit”, czyli zestaw zawierający komplet niezbędnych kluczy do regulacji oraz środki do pielęgnacji instrumentu. Tak jak przypuszczałem, z trudem było mi się rozstać i odłożyć testowanego Framus Diablo Progressive X do pancernego case’a Premium Line Plus firmy RockBag…
Ogólna ocena testu Framus Diablo Progressive X
Testowany Framus Diablo Progressive X, kiedy pojawi się w twoich rękach, przedstawi ci nieznośnie kuszącą propozycję, obiecującą wiele pięknych dźwięków i wiele niezapomnianych wrażeń. Być może pokaże ci wiele nowych krain, a może i jakąś mityczną piękną Helenę. Jednak w zamian Framus Diablo Progressive X każe sporo oddać. Nie trzeba będzie co prawda oddawać duszy, ale cena tego instrumentu jest niemalże równoznaczna z podpisaniem cyrografu, choćby bankowego. No cóż, muzycy lubią życie na krawędzi, a czymże jest życie bez dreszczyku emocji, który dzięki tej gitarze może trwać i trwać.