Gitarowe multiefekty jak HeadRush stały się już na rynku sprzętu muzycznego siłą, której nie da się zatrzymać. Dzieje się tak dlatego, ponieważ idealnie dopasowały się do dzisiejszego społeczeństwa i jego oczekiwań. Prosta, wygodna i szybka obsługa, niekończące się możliwości kreacji brzmienia oraz efektowny wygląd przekonują żyjącego na wysokich obrotach gitarzystę XXI wieku do ułatwienia sobie życia.
Ciekawą i intrygującą propozycją dla takiego gitarzysty będzie HeadRush Pedalboard. Ta nowa firma dopiero co pojawiła się na rynku, jednak niech nikt nie myśli, że to debiutanci w dziedzinie gitarowych procesorów. Ekipa inżynierów HeadRush odpowiedzialna była za stworzenie Eleven Racka, którego zapewne wszyscy doskonale znają albo przynajmniej kojarzą. Ta informacja jest dobrym zwiastunem i sprawia, że już na starcie HeadRush dostaje kredyt zaufania. Wejście zapowiada się mocne, ale czy razem z drzwiami?
Budowa
Rzeczą najważniejszą, czyli mózgiem multiefektu, jest czterordzeniowy procesor z oprogramowaniem DSP Eleven HD Expanded. Technologia ta według zapewnień producenta ma gwarantować najlepsze wśród wszystkich konkurentów brzmienie, które cechuje największa uniwersalność, realizm i reakcja. Do stworzenia brzmień dostajemy do dyspozycji symulacje trzydziestu trzech wzmacniaczy (w jednym czasie można użyć dwóch), piętnastu kolumn (tutaj jest tak samo jak w przypadku wzmacniaczy), dziesięciu mikrofonów, jedenastu efektów modulacyjnych, siedmiu efektów reverb/delay, sześciu przesterów, pięciu equalizerów oraz pięciu typów pedałów ekspresji. Liczba tych symulacji jest satysfakcjonująca, ale na ten moment jeszcze nie powalająca. Trzeba mieć nadzieję, że aktualizacje umożliwią ciągłe poszerzanie tych możliwości. Na pokładzie HeadRush ma siedem pokręteł: master (volume), phones (regulacja głośności w słuchawkach), regulacja wejścia aux, trzy enkodery do regulacji parametrów umieszczone przy ekranie głównym (o którym więcej za chwilę) i pokrętło do nawigacji/data, które po wciśnięciu zatwierdza wybrany parametr/składową symulacji. Złącza do dyspozycji to: wejście gitarowe input, wejście drugiego pedału ekspresji expr 2, wejście aux in, dwa wyjścia XLR z przełącznikiem ground lift, przełącznik amp/line, wejście słuchawkowe, dwie sekcje pętli efektów send/return (w tym jedna mono), przełącznik rack/stomp, po jednym wejściu i wyjściu MIDI, port USB typu B oraz wejście zasilania IEC. Wymiary podłogi to 610 × 305 × 89 mm, a waga wynosi trochę ponad 7 kg.
Na deser zostawiłem dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest bardzo nowoczesny desing. Obecnie wszystkie najpopularniejsze multiefekty starają się mieć nieprzeciętną prezentację, która przyciąga uwagę szczególnie przy włączeniu. HeadRush Pedalboard to sprzęt, który pod tym względem będzie musiał zaliczać się do liderów – nad każdym z dwunastu nożnych przycisków znajdują się kolorowe podświetlenia oraz mniejsze monochromatyczne wyświetlacze OLED mówiące użytkownikowi, za co w danym momencie odpowiada konkretny przycisk. Nad pedałem ekspresji znajduje się również mały wyświetlacz (tym razem już bez podświetlenia), który informuje o aktualnym trybie, w jakim znajduje się kontroler (A lub B). Wisienką na torcie jest główny ekran procesora. To aż siedmiocalowy, kolorowy wyświetlacz LED z interfejsem dotykowym. Dzięki niemu oswojeni na co dzień z takimi technologiami użytkownicy smartfonów i tabletów (czyli już chyba wszyscy bądź prawie wszyscy…) nie będą mieli problemów z obsługą.
Użytkowanie multiefektu jeszcze nigdy nie było aż tak proste i intuicyjne. Trzeba też dodać, że wszystkie te efektowne elementy designu są bardzo dobrze wykonane, metalowa obudowa jest bardzo solidna, przyciski również, więc mechaniczne kontuzje nie powinny grozić temu multiefektowi nawet podczas żywiołowego koncertu, na którym przecież wszystko się może zdarzyć.
Brzmienie i funkcjonalność
Po włączeniu HeadRush zaskakuje i oczarowuje swoim wyglądem, co wpływa na pozytywne pierwsze wrażenie. Powinno ono trwać dłuższą chwilę, a w niektórych przypadkach (w zależności od grającego i jego preferencji) aż do wyłączenia. Dalsza część zabawy to zapoznanie się ze wszystkimi fabrycznymi presetami (które zmieniać można klasycznie, czyli przełącznikami nożnymi, ale wybierając je dotykowo z katalogów, które można rozwinąć na ekranie), a jest ich tutaj ponad dwieście siedemdziesiąt i – jak to zwykle bywa – część z nich swoimi nazwami znacząco sugeruje nam, z jakiego rodzaju symulacją (np. nazwa gatunku muzycznego, efektu) bądź brzmieniem konkretnego utworu mamy do czynienia. Niektóre robią duże wrażenie, inne mniej, ale w zdecydowanej większości słychać ogromny potencjał. To świadczy o tym, że wykreowanie własnych presetów powinno zakończyć się naszą satysfakcją, a co za tym idzie – sukcesem użytkownika oraz HeadRusha, który nam to umożliwił. Jakość brzmień jest bardzo dobra, a cechą charakterystyczną jest to, że presety brzmią krystalicznie czysto, nieskazitelnie, przejrzyście, selektywnie. Nie wszystkim jednak przypadnie do gustu to, że brakuje tutaj „brudu” typowego dla sprzętu analogowego. Zadowoli natomiast tych, którzy lubią nowoczesny, wręcz studyjny dźwięk. Brzmienia przesterowane to częsta bolączka multiefektów – tutaj nic z tych rzeczy. HeadRush bez problemu odnajdzie się we współczesnych odmianach metalu, a solowe brzmienia zadowolą każdego gitarzystę, który uwielbia „biegać” po podstrunnicy.
Niezwykle ważnym elementem, który zdecydowanie wyróżnia ten multiefekt, jest jego obsługa. Wszystkie tego typu urządzenia oferują kontrolę z poziomu podłogi, jednak zazwyczaj to podłączenie do komputera i użycie odpowiedniego oprogramowania sprawią, że presety układa się prościej i szybciej. HeadRush tego nie wymaga, ponieważ sam w sobie jest już sprzętem mającym wszystko, co niezbędne do błyskawicznej edycji, czyli ekran dotykowy. Ciężko sobie wyobrazić, by można było w prostszy sposób tworzyć i modyfikować brzmienia. Oprócz dotykowej formy, brzmienie można edytować także w trybie Hands-Free – za regulację odpowiada wówczas pedał ekspresji. Edycja wszelkich innych, niezwiązanych z brzmieniem ustawień też odbywa się całkowicie bezproblemowo, a po podłączeniu do komputera możemy z pamięci multiefektu zgrać zapisane na nim presety i katalogi oraz w drugą stronę – wgrywać na pamięć brzmienia, które mamy zapisane na dysku komputera, a także dokonywać aktualizacji i dzięki współpracy z firmą Celestion ładować pliki z odpowiedziami impulsowymi kolumn (IR). HeadRush to również interfejs audio USB (24 bit/96 kHz), więc doskonale sprawdzi się podczas nagrywania (na każdym poziomie zaawansowania – w zawodowym studiu, ale również w home recordingu) oraz reampingu. Nie mogło zabraknąć takich podstawowych funkcji jak tuner, kontrola tempa efektu delay oraz looper, który oferuje aż dwadzieścia minut nagrywania, a do tego zmianę prędkości nagrania (może być zarówno szybciej, jak i wolniej).
Podsumowanie
Klasyczne efekty gitarowe wciąż mają się dobrze i są bez wątpienia wzorcem dla większości symulacji efektów zawartych w multiefektach. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę coraz szerszą listę znanych użytkowników gitarowych procesorów, o których jeszcze kilka lat temu nikt by nie pomyślał, że oni również postawią na nowoczesne rozwiązania, to sytuacja staje się jasna. Multiefekty to przyszłość, a HeadRush Pedalboard pokazał na tle konkurencji kilka nowych rzeczy, które w przyszłości będą niezbędnym elementem każdego takiego urządzenia (mam tu na myśli przede wszystkim dotykowy ekran, a także świetną reakcję na zmianę presetów – spillover, czyli wybrzmienie efektów reverb i delay). HeadRush ze swoimi wszystkimi możliwościami wykorzystania, uniwersalnością, brzmieniem oraz wyjątkowo prostą obsługą ma aspiracje, by zaliczać się do czołówki. Łatwo nie będzie, ponieważ jakość symulacji w najnowszych multiefektach jest coraz wyższa, ale mimo to szanse ma bardzo duże i każdy, jeśli będzie miał do tego okazję, powinien przekonać się, jak ten multiefekt potrafi sobie świetnie poradzić. I to w praktycznie każdym gatunku muzycznym i w każdych warunkach, ponieważ ma wszystko, by zadowolić swoich posiadaczy na koncertach (ma najlepsze cechy sprzętu scenicznego), na próbach (gdzie z łatwością pozwoli na szybką poprawę brzmienia) oraz w domu czy podczas nagrań w studiu. HeadRush na pewno niejednemu, zgodnie ze swoją nazwą, zawróci w głowie.