Budowa MarkBass Big Bang
MarkBass Big Bang to chyba najtrafniejsze określenie wzmacniacza, który dotarł do testów. Mały, niepozorny, ale kiedy go włączymy, zainicjujemy reakcję, która zniszczy wszystko wokół. Ta mała głowa zmieści się w każdej torbie i plecaku, właściwie nie poczujemy jej ciężaru – waży zaledwie 2 kg. Mimo to potrafi dostarczyć aż 500 W mocy! I w tym momencie właściwie mógłbym skończyć test, bo dane te już powinny wystarczyć, żeby ustawić się w kolejce po ten wynalazek. Ponieważ jednak dokładnie to samo wyczytacie w broszurze reklamowej, czuję się w obowiązku powiedzieć o tym wzmacniaczu nieco więcej. Umieszczono go w solidnej, metalowej obudowie – możemy zarówno zamontować go w racku (uchwyty nie są dołączone do zestawu), jak i postawić po prostu na kolumnie głośnikowej. Z przodu znajdziemy wszelkie potrzebne do pracy regulatory, a z tyłu komplet przydatnych wyjść. Zacznijmy od początku. Preamp to konstrukcja tranzystorowa, a końcówka mocy oparta jest o układ cyfrowy. Takie połączenie zapewnia naturalne, analogowe brzmienie połączone z ogromną dostępną mocą. Głośność regulujemy za pomocą dwóch potencjometrów – gain odpowiada za poziom sygnału wejściowego, pozwalając dopasować różne instrumenty pod względem zastosowanych przetworników. Znajdująca się obok dioda clip informuje o ewentualnym przesterowaniu. Master z kolei reguluje wyjściową głośność wzmacniacza. Dodatkowo na panelu przednim umieszczono także potencjometr regulujący poziom sygnału liniowego. Jest to bardzo wygodne, gdyż możemy łatwo kontrolować sygnał biegnący ze wzmacniacza do dodatkowego odsłuchu czy urządzenia rejestrującego. Nie zabrakło także wyjścia słuchawkowego (mały jack) wraz z odrębnym regulatorem głośności. Ciekawostką jest wejście aux in zamontowane nad gniazdem instrumentalnym. Pozwala podpiąć odtwarzacz mp3 i razem z nim ćwiczyć w domu w słuchawkach. Korekcja barwy jest czterostopniowa. Wpływać możemy na częstotliwości dołu (40 Hz), niskiego środka (360 Hz), wysokiego środka (800 Hz) oraz góry (10 kHz) – wszystko w zakresie +/–16 dB. Oprócz tego mamy do dyspozycji jeszcze dwa potencjometry wpływające na charakter barwy – to filtry VPF i VLE. Pierwszy – VPF, czyli Variable Pre-shape Filter działa jako filtr notch, wycinając częstotliwość 380 Hz. VLE z kolei to rodzaj emulatora głośników (Vintage Loudspeaker Emulator) pozwalający wyciąć częstotliwość z płynnie wybieranego zakresu między 250 Hz a 20 kHz, co nadaje barwie bardziej łagodne brzmienie o charakterze vintage. Obydwa filtry można łatwo wyłączyć z toru sygnałowego – w tym celu wystarczy podpiąć footswitch, którego gniazdo znajdziemy także na panelu przednim. Jeżeli zastosujemy podwójny przełącznik nożny, uzyskamy dostęp do jeszcze jednej funkcji wzmacniacza – mute, która pozwoli nam błyskawicznie wyciszyć wzmacniacz bez potrzeby zmiany ustawionej głośności potencjometrem master.
Spójrzmy teraz na tył wzmacniacza. Od razu w oczy rzuca się wentylator. Cóż, fizyki się nie da oszukać i oprócz sporej mocy wzmacniacz będzie wydzielał także ciepło, które biorąc pod uwagę małą, zamkniętą obudowę, musi gdzieś bezpiecznie ujść. Na szczęście wentylator jest nie tylko skuteczny, ale także bardzo cichy i swoją pracą nie sprawi problemu w studiu.
MarkBass Big Bang oferuje dwa gniazda wyjściowe – canon i jack. Podłączając zestaw głośnikowy o oporności 8 Ohm, uzyskamy 300 W mocy, a w przypadku 4 Ohm – 500 W. To ogromne wartości gwarantujące, że zawsze będziemy słyszalni. Gniazdo wyjściowe sygnału liniowego (XLR) zostało uzupełnione o przełącznik odcinający masę oraz drugi, za pomocą którego możemy wybrać czy sygnał liniowy ma być pobrany przed korekcją barwy czy po. Pomyślano także o pętli efektów, a także dodatkowym gnieździe dla tunera. Mówiąc krótko – znajdziemy tutaj wszystko, co przyda się zarówno do gry scenicznej, jak i rejestracji studyjnej.