Markbass CMD 151 GOG „Godfather of Gospel” to wzmacniacz, który od pierwszego wejrzenia daje jasno do zrozumienia, że tu nie ma kompromisów. Stworzony z myślą o muzykach gospel, ale nie tylko – ten potężny combo amp łączy w sobie ciepło klasyki z nowoczesną funkcjonalnością. Jak pewnie Czytelnicy się domyślają, do najlżejszych nie należy, ale skoro napisaliśmy już, że ta konstrukcja nie jest żadnym kompromisem, po prostu nie mógł być inny. A czy rzeczywiście jest godny tytułu „Ojca chrzestnego muzyki gospel”? Sprawdzamy.
Historia powstania
Idea stworzenia MB CMD 151 GOG narodziła się ze współpracy Markbassa z elitą amerykańskiej sceny gospelsowej. Inspiracją była potrzeba stworzenia wzmacniacza, który sprosta wymaganiom zarówno studyjnym, jak i koncertowym, oferując pełne, soczyste brzmienie niskich tonów – idealne do energetycznych partii basowych znanych z gospel, R&B czy soulu. A brzmienie to będzie miało sporą moc i skuteczność, nawet na dużych, plenerowych scenach. Nazwa „Godfather of Gospel” to ukłon w stronę pewnego mistrza gatunku, ale też deklaracja klasy i siły.

Andy Gouché – serce i dusza GOG-a
Andy Gouché to nazwisko, które w świecie muzyki gospel, R&B i fusion budzi natychmiastowy szacunek. Uznawany za jednego z ojców współczesnego gospelsowego stylu gry na basie, przez dekady wyznaczał standardy bezbłędnego groove’u i feerycznej ekspresji. Gospelsowe granie to celebracja samej muzyki i techniczna biegłość, co razem sprawia, że taki basista nie tylko wspiera rytmikę i wyznacza harmonię, ale często staje się centralną postacią aranżacji.
Gouché powiedział w wywiadzie dla For Bass Players Only, co wg niego oznacza gospelsowe „basowanie”:
Chodzi o to, by grać z serca i pozwolić, by muzyka przemawiała przez ciebie
Charakterystyczna artykulacja, niepodrabialna muzykalność i głęboki ton Gouchego uczyniły go nie tylko wzorem dla pokoleń basistów, ale także pierwszym wyborem największych gwiazd – od Prince’a, Chaki Khan, po Michaela Jacksona. Gouché od lat współtworzy brzmienie nowoczesnej muzyki gospel, a jego wkład w rozwój stylu (m.in. „gospel chops”) jest nie do przecenienia. To właśnie jego wizja i doświadczenie przyczyniły się do powstania MB CMD 151 GOG – wzmacniacza, który nie tylko „oddaje hołd” jego brzmieniu, ale też daje każdemu basiście narzędzie do wyrażenia siebie na najwyższym poziomie.

Klasyfikacja
Combo należy do serii Custom Markbass, czyli specjalnej linii dedykowanej dla profesjonalistów. Jak by się tak zastanowić, to najbliżej mu do modeli takich jak CMD 151P Jeff Berlin Signature (bo Alain Caron Signature jest już wyraźnie mniejszy), jednak GOG to zupełnie inna liga – bardziej wyrazisty, mocniejszy i zorientowany na konkretne stylistyki. Jako bezpośredni poprzednik, warto wspomnieć klasyczny CMD 151P, który w wielu kręgach uchodził za referencyjny – być może teraz jego miejsce zajmie właśnie GOG.
Najważniejsze informacje:
- Moc: 500W (przy 4 Ohm), 300W (przy 8 Ohm)
- Głośnik: 1×15” custom Markbass neodymium
- Tweeter: piezo
- Preamp: tranzystorowy
- Końcówka mocy: klasa D

Działanie
MB CMD 151 GOG ma na pokładzie 5-pasmowy korektor sięgający od ULTRALOW (65 Hz), przez pasmo ze środkiem na 100 Hz, 1.4 Hz, az po HIGH (6 kHz), który działa głównie na tweeter. Ponadto do dyspozycji mamy limiter oraz regulację poziomu wejściowego (Gain) i wyjściowego (Master). Pozwala bardzo precyzyjnie dopasować brzmienie do własnych potrzeb, ale, z uwagi na aż pięć przedziałów pasm do korekcji, nie jest to zadanie banalnie proste. Z drugiej jednak strony to combo ma tak atrakcyjny i kulturalny sound, że nie sposób ukręcić na EQ coś złego – barwa zawsze będzie mieściła się w akceptowalnym przedziale (choć byśmy ustawili potencjometry zupełnie przypadkowo) i wystarczy ją bardziej dopasować do sytuacji akustycznej, czy wykonywanego gatunku muzycznego.
Wzmacniacz wyposażono w wysokiej klasy limiter, który świetnie radzi sobie z kontrolowaniem dynamiki, zwłaszcza przy bardzo ekspresyjnej grze, bo przy spokojnym głaskaniu strun jego działanie jest w zasadzie niezauważalne. Combo jest także wyposażone w wejście instrumentalne, złącza pętli efektów (SEND, RETURN) oraz symetryczne wyjście liniowe XLR z przełącznikiem PRE/POST EQ i regulacją poziomu. Wzmacniacz udostępnia ponadto funkcję MUTE i wejście dla kontrolera nożnego oraz wyjścia głośnikowe, z których jedno jest wykorzystane do podpięcia wbudowanych przetworników. Wymiary comba MB CMD 151 GOG to 464 × 464 × 480 mm, a jego ciężar wynosi 15.7 kg.
Robotę robią też dwie duże główki potencjometrów, które i dobrze wyglądają i świetnie działają, dając poczucie stuprocentowej kontroli nad obsługiwanymi przez nas parametrami.
A całość zamknięto w lekkiej, solidnej obudowie, która sprawdzi się zarówno w roli klasycznego combo, jak i jako monitor sceniczny.

Brzmienie
MB CMD 151 GOG oferuje to, czego oczekuje się od topowego combo do gospel: bardzo głęboki, pełny bas z wyraźną, hi-endową górą i subtelnie zaznaczonym środkiem. Nie wiem, jak to możliwe, ale nawet ze strun, które mają już wiele koncertów za sobą, to combo potrafiło wydobyć blaskomiotność przynależną nowym sznurkom. 15-calowy głośnik zapewnia z kolei masywny punch przy slapowym podrywaniu strun oraz zaskakującą precyzję w dolnym paśmie, która pozwala utrzymać groove nawet przy mocno rozbudowanych partiach, pompując jednocześnie ciśnienie akustyczne w stopniu rzadko spotykanym w konstrukcjach typu combo. W tym samym czasie piezoelektryczny „gwizdek” dba o klarowność, nie wyostrzając przesadnie góry, ale jeśli damy na max. korektor pasma wokół 6 kHz, to usłyszymy jego charakterystyczne syczenie. Generalnie brzmienie można łatwo modelować, co czyni GOG-a bardzo uniwersalnym – tak samo skutecznie i wydatnie wspomaga tłuste, oldschoolowe brzmienia, jak i nowoczesny, agresywny slap.
To jedna z tych niewielu konstrukcji, które brzmią tym lepiej im głośniej. Jest stworzona by poruszać wielkie masy powietrza i najlepiej czuje się w samym środku plenerowego koncertu. Generuje bezlitosny akustyczny huragan, który będzie dzwonił filiżankami w domach daleko od sceny. A na samej scenie będzie już tylko nasza satysfakcja. Na tym Markbassie można zatem grać na rockową nutę, można ugrać bluesa, czy tym bardziej jazz elektryczny, ale faktycznie wydaje się, że stworzono go przede wszystkim do gatunków soulowych, R&B, czy wszelkiej odmiany gospelsów.
Na koniec trochę o uczuciach i emocjach. Tę recenzję powinienem pisać złotymi (lub choćby żółtymi) zgłoskami. Wydaje mi się, że idea, która przyświeca konstruktorom z Abruzji, to po pierwsze zaoferować basistom to czego chcą, po drugie dodać im jeszcze dwa razy więcej. Markbass tym samym osiągnął granicę, którą ciężko przebić – sound generowany przez MB CMD 151 GOG jest jakimś dźwiękowym absolutem, akustycznym arcydziełem.
Podsumowanie
Markbass MB CMD 151 GOG „Godfather of Gospel” to potężne narzędzie w rękach basisty, który szuka jakości, niezawodności i charakteru. Świetna dynamika, wielkie możliwości i „prestiżowe” brzmienie, które mówi samo za siebie – wszystko to sprawia, że ten combo amp może stać się nowym standardem wśród profesjonalnych muzyków. Zatem tak, to jest combo klasy premium.
PRODUCENT: www.markbass.it
Dystrybutorem produktów firmy Markbass jest Konsbud Audio
