Można by o niej powiedzieć „mała czarna”, gdyby nie to, że nie jest taka mała i gdyby wydźwięk tych słów nie oznaczał czegoś delikatnego o wąskiej talii. W rzeczywistości jest to „duża czarna” gitara, która ma za zadanie siać basowy terror na scenie, a w studiu poddawać się najdalej idącym zachciankom użytkownika lub realizatora nagrań. Kawał solidnego wiosła do zadań specjalnych!
Przed oczami mamy sygnaturę basisty Nickelback, Mike’a Kroegera. Od razu zaznaczam, że nie czuję na sobie obowiązku zdejmowania odium z zespołu niecieszącego się (przynajmniej w Portugalii!) najlepszą opinią. Pozostawiając przyczyny takiego stanu rzeczy, a w szczególności blond ondulację włosów wokalisty, zostaje nam sama muzyka Nickelback, a odbiór tej jest kwestią gustu, ergo gatunku, z jakim nam najbardziej po drodze. Dla mnie jako fana Five Fingers Death Punch zespół Nickelback jest całkiem solidnym walcem, który rzetelnie wypełnia muzyczne zadanie powierzone mu przez los. Jeśli basista gra na takim wiośle, to jest zobowiązany do odpowiednich umiejętności, musi po prostu wykazywać się konkretnymi basowymi zdolnościami, do których zaliczam solidne przyłożenie i siłę w łapie (aparat), a także sprawność techniczną, pozwalającą grać tak poważnym wiośle skomplikowane frazy, linie i zagrywki. Tyle w temacie Nickelback.
Estetyka
Wracając już do naszego instrumentu, jeżeli o wizerunku zespołu miałyby świadczyć jego graty, to ten bas elektryczny byłby wybitnym przykładem działania na korzyść zespołowego PR. Nie ma on żadnej zbędnej ornamentyki, nie znajdziemy tu choćby minimum blichtru. Jest jak droga czarna koszula założona do czarnych spodni i czarnych butów, a jedyne elementy wyróżniające się to sprzączka od paska (mostek), guziki (progi) i – dajmy na to – zegarek (klucze). Tak też wygląda bas Mike’a Kroegera. Wykończenie instrumentu przywodzi na myśl rzadkie, matowe lakiery aut wyższej klasy – jest delikatnie, subtelnie lśniący, bliki rozpływają się na powierzchni korpusu w rozmyte plamy. Pastelowe światłocienie modelowane przez obłe kształty korpusu przecięte są ostrymi, srebrzystymi liniami strun i progów, co daje naprawdę wyjątkowy obraz. Jak to w serii Legend, nasz pięciostrunowy spector jest dość masywnym instrumentem, z korpusem pozbawionym wszelkich kantów czy kątów. To jedna z najbardziej zaokrąglonych gitar, z jakimi miałem do czynienia. Lakier czarny mat sprawia, że korpus zlewa się z szyjką w jeden element, jakby instrument był odlany z kompozytu – nie wiadomo, gdzie kończy się gryf, a zaczyna właściwa decha.
Budowa
Ze specyfikacji jednak wiemy, że drewno użyte do budowy korpusu to klon. Ten sam materiał wykorzystano na gryf (składa się on z trzech sklejonych ze sobą części), także mamy tu instrument kompletnie klonowy z palisandrową nakładką w postaci podstrunnicy. Nie ma ona markerów, ale specjalne inkrustacje z macicy perłowej na III oraz XII progu. Te ostatnie, w liczbie dwudziestu czterech, są wielkości jumbo, co umożliwia nam spory zamach i pewną swobodę w ataku, której wąskie prożki mogłyby nie wytrzymać. Mamy tutaj przyzwolenie na siłowe granie i – jak się okaże – nie wpływa to negatywnie na jakość brzmienia tej gitary. Być może wynika to również z trzydziestopięciocalowej skali, która umożliwia projekcję harmonicznych w nieco innych proporcjach niż w przypadku skali 34 cale. Tym razem nie wygięto korpusu pod męski mięsień piwny (jak to miało miejsce w innych basach serii Legend) – być może ze względu na to, że Mike Kroeger to człowiek szczupły, a być może dlatego, że Mike trzyma wiosło na wysokości ud, nieco poniżej brzucha. Zarówno przetworniki EMG40-HZ, jak i preamp są pasywne, zatem odchodzi nam potrzeba sprawdzania baterii przed każdym koncertem. Na pokładzie do dyspozycji mamy kontrolę głośności (dwa volume) oraz barwy (dwa tone), co świetnie pokrywa nasze zapotrzebowanie na różne barwy. Osprzęt uzupełniają standardowe zaczepy na pasek oraz mostek (Spector locking typu die cast) i siodełko z tworzywa sztucznego.
Brzmienie
Na spectora nawinięto koreańskiej produkcji niklowane struny (045–120), a egzemplarz, który trafił do redakcji, nie był wcześniej przez nikogo ogrywany. Poprzednie spectory od pierwszej zagranej nuty ujawniały rewelacyjny, lśniący i głęboki ton – w przypadku Legend MK5 Custom zaskoczył mnie odmienny stan rzeczy. Na obydwu pickupach grających na 100% i potencjometrach tone ustawionych mniej więcej w połowie, brzmienie okazało się aż nazbyt dosłownie nawiązywać do matowego wyglądu basu. Najwyraźniej odznaczał się miękki niski środek, który przyciemnia brzmienie, a jednocześnie czyni je bardziej organicznym, naturalnym. Jak przyznaje sam Mike, przetworniki w jego basie nie brzmią jak przetworniki, ale jak drewno. Musimy to rozumieć jako komplement w stronę EMG, które zazwyczaj wyskakują niemal z wiosła tak są pobudzone swoimi możliwościami i gainem, który oferują systemy aktywne.
Kolejną sprawę możemy nazwać art of volume, ponieważ najważniejszą, najbardziej efektywną korekcję barwy daje nam regulacja głośności poszczególnych pickupów. Układ preampu pozostaje pasywny i nie podbija pasm, ale przy głośności pickupu w pozycji maksymalnej słychać miły stonerowy growl płynący z instrumentu – odzywają się progi, jest i wyczekiwana metaliczność dźwięków, nieobecna przy spokojnej grze. To jest właśnie urok grania na sto procent – sto procent głośności i sto procent serca dawanego grze. Generalnie instrument powinien być idealny dla basistów lubiących mocniej przyłożyć w struny, dla tych grających kostką oraz dla wszystkich ceniących emocje i chcących przekazać pozytywną dawkę energii płynącą z gry.
Sprzęt dostarczył:
SoundTrade
tel. 22 632 02 85
Strona producenta:
www.spectorbass.com
Cena: 4900 PLN