Efekty modulacyjne stosuje się nie tylko do zmiany barwy dźwięku gitary, ale także do rozszerzenia jego postrzeganej przestrzeni czy „objętości”. Prezentowane tutaj efekty robią to na dwa różne sposoby i w nieco innym celu – oba jednak znakomicie wzbogacają brzmienie instrumentu o dodatkowe wymiary.
TC Electronic Corona Chorus i Mimiq Doubler to dwa z pozoru zupełnie inne urządzenia, a jednak mają kilka cech wspólnych. Po pierwsze, umieszczone są w tego samego rodzaju obudowie o rozmiarach charakterystycznych dla efektów typu stompbox; spód obudowy jest przykręcany za pomocą dużej, centralnie położonej śruby, dzięki czemu mamy łatwy i szybki dostęp do baterii. Każdy z efektów może być oczywiście zasilany także z sieci – standardowym zasilaczem o napięciu 9 V.
Oba urządzenia zaopatrzone są w wejścia i wyjścia stereo, co jest nie bez znaczenia dla uzyskiwanych za ich pomocą rezultatów brzmieniowych. Wreszcie, oba mają true bypass, przepuszczając bezstratnie czysty sygnał, kiedy efekt jest dezaktywowany. Pewnej analogii można doszukać się także w ich sposobie działania, ponieważ każdy z nich tworzy równoległe kopie sygnału wchodzącego, które następnie podlegają modulacji – a powstałe w wyniku tego różnice w fazie, czasie i wysokości dźwięku pomiędzy sygnałem czystym i przetworzonym powodują wrażenie przestrzenności.
Corona Chorus
Ten efekt z popularnej i nowatorskiej serii TonePrint obecny jest na rynku od kilku lat, ale w roku 2016, z okazji czterdziestolecia firmy TC Electronic i zarazem powstania jej pierwszego oryginalnego wyrobu, jakim był efekt SCF Stereo Chorus Flanger, wypuszczono specjalną, limitowaną do dwóch tysięcy sztuk edycję Corona Chorus. Do archetypicznego modelu SCF, uznawanego za jeden z najlepszych chorusów, jakie kiedykolwiek powstały – a więc także cenionego przez wielu zawodowych muzyków – nawiązuje nie tylko oprawą wizualną, ale i brzmieniem.
Limitowana edycja Corona Chorus ma fabrycznie wgrane ustawienia, które są wierną, cyfrową repliką analogowej legendy, przy czym warto zauważyć, że udostępnione na stronie TC Electronic w formie tzw. toneprintów, są one kompatybilne także z podstawową, zieloną wersją Corony, a więc każdy posiadacz tej kostki może je sobie za darmo pobrać i rozszerzyć swoją paletę barw. Zresztą i recenzowana wersja efektu ma możliwość zamiany jednego z wyjściowych brzmień dowolnymi ustawieniami TonePrint stworzonymi przez innych użytkowników, w tym znanych artystów takich jak Guthrie Govan, John Petrucci, Mark Holcomb z Periphery, muzycy Korn czy Mastodon, albo też własnymi wariacjami stworzonymi w komputerowym edytorze.
A same brzmienia? Są rewelacyjne… Corona ma trzy tryby pracy, wybierane małym przełącznikiem pomiędzy potencjometrami speed i width: pierwszy z nich to tradycyjny chorus, nawiązujący właśnie do SCF, drugi to wgrany aktualnie TonePrint, a trzeci to Tri-Chorus, w którym do sygnału podstawowego dodane są aż trzy niezależne sygnały przetworzone, wzajemnie się przeplatające i wymijające – tego nie da się opisać, to trzeba po prostu usłyszeć, najlepiej w połączeniu stereo w rozbiciu na dwa wzmacniacze.
Jakość dźwięku zachwyca lekkością, miękkością i ciepłem – doprawdy nie ma się wrażenia obcowania z urządzeniem cyfrowym, lecz raczej analogowym o najwyższej klasy komponentach. Każdy, kto do tej pory nie przepadał za chorusem, kojarząc ten typ brzmień z kiczem lat osiemdziesiątych, może się bardzo mile rozczarować, bo Corona daje możliwość bardzo subtelnego podbarwienia w taki sposób, że efekt bardziej czuć niż słychać. Świetnie tutaj sprawdza się osobna regulacja barwy sygnału przetworzonego. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by wykręcić z pomocą tego efektu nostalgiczną symulację hendriksowskiego leslie albo futurystyczne dźwięki zupełnie nie z tej ziemi. W każdym z wariantów granie na nim jest po prostu przyjemne. Uwaga basiści: Corona Chorus wybornie współpracuje również z gitarą basową!
Mimiq Doubler
Dublowanie gitar w nagraniach to patent stary jak świat – robili to już Beatlesi w połowie ubiegłego wieku, a do perfekcji doprowadzili parę dekad później gitarzyści metalowi, rejestrując często po cztery, sześć czy nawet osiem warstw gitar, by ich partie brzmiały masywnie i gęsto. Odwiecznym problemem było jednak odtworzenie takiego brzmienia na żywo i o ile różne sztuczki – zaczerpnięte często właśnie z praktyki studyjnej i polegające na umiejętnym stosowaniu efektów takich jak detune, chorus, pitch shift czy delay – pozwalały się zbliżyć pod tym względem do nagrania, to przeważnie były to jednak operacje skomplikowane i kosztowne.
Mimiq Doubler pozwala nawet jednemu gitarzyście stworzyć na żywo prawdziwą ścianę dźwięku dzięki opracowanemu przez TC Electronic złożonemu algorytmowi, wprowadzającemu drobne zmiany zarówno w czasie i wysokości dźwięku, jak i charakterze ataku sygnału przetworzonego. Nie jest przeto typowym efektem modulacyjnym, jakie znaliśmy do tej pory, choć zasada jego działania czerpie dużo z ich mechanizmu.
Efekt pozwala wybrać od jednego do trzech wirtualnych dubli naszej gitary, a każda z opcji to inny rozkład partii w panoramie stereo: przy jednym dublu jest to typowe rozbicie lewo– prawo; przy dwóch – sucha gitara umiejscowiona jest w centrum, a po duble bokach; przy trzech natomiast mamy po dwie gitary na stronę. Oczywistym jest więc, że Mimiq najlepiej zabrzmi podłączony do dwóch wzmacniaczy w stereo, ale nawet korzystając z jednego pieca, odczujemy znaczną różnicę w ilości i gęstości mielonego mięsa.
Trzeba tutaj mieć jednak na uwadze, że zgodnie z prawami fizyki rozbieżności fazowe pomiędzy dwoma sygnałami współistniejącymi w jednym kanale audio mogą skutkować powstawaniem tzw. filtrów grzebieniowych, a więc znoszeniem się pewnych częstotliwości, co prowadzi do zubożenia – zamiast wzbogacenia – jakości słyszanego brzmienia. Dlatego może się zdarzyć, że zamiast pożądanej ściany gitar usłyszymy w głośniku coś na kształt lekkiego flangera czy chorusa – na szczęście z pomocą przychodzi osobna regulacja balansu sygnału suchego i „mokrego”, dzięki której wyważymy sobie takie proporcje, jakie będą dla nas najodpowiedniejsze, celem uzyskania efektu pogrubienia czy większej przestrzeni.
Dodatkowo mamy też wpływ na czasowe odstępstwo dodatkowych „śladów” od naszej głównej partii, czyli na – jak to trafnie ujęto w oficjalnych materiałach reklamowych – liczbę piw, jakie przed koncertem wypił nasz wirtualny gitarzysta. Ile by jednak nie wypił, to trzeba przyznać, że i tak dobrze wykonuje swoją robotę, czyniąc nasze brzmienie bardziej atrakcyjnym.
Domyślnie Mimiq Doubler kierowany jest do gitarzystów rockowych i metalowych, posługujących się w większości barwami przesterowanymi, ale efekt ciekawie wypada również w zagrywkach czystych czy wręcz akustycznych, dodając im przestrzeni w nieco inny sposób niż czyni to typowy chorus lub pogłos. Warto sprawdzić i przekonać się samemu, szczególnie w opcji połączenia stereo!