Szał na gitary siedmiostrunowe, wywołany niegdyś m.in. falą popularności zespołów nu metalowych, już chyba minął. Co prawda gitarzyści, zwłaszcza ci specjalizujący się w mocnym graniu, nadal bardzo chętnie sięgają po siódemki, ale teraz jest to już raczej kwestia świadomej decyzji niż emocjonalnego zrywu wywołanego panującą modą. Na takim gruncie doskonale odnalazła się firma Framus.

Wypowiedz się na temat tej gitary na profilu facebookowym TopGuitar
Na świecie jest kilka marek, które w przeciągu ostatnich dziesięciu-piętnastu lat dobrze zakorzeniły się na rynku, a przede wszystkim w świadomości wielbicieli niskiego „tąpnięcia” dodatkowej struny B. Liczne przykłady, i to nie tylko z branży stricte gitarowej czy muzycznej w ogóle, pokazują, że warto czasem odłożyć na bok swoje sympatie, wywołane często sprawnymi działaniami marketingowymi producentów sprzętu, na rzecz spróbowania czegoś nowego. Chłodna, trzeźwa ocena bywa bowiem niejednokrotnie bardziej wartościowa i potrafi przynieść wymierne korzyści w postaci zmian na lepsze. Niemcy słyną ze swojego racjonalizmu i logicznego myślenia, więc prawdopodobnie takimi właśnie kategoriami kierowali się projektanci Framusa, przygotowując swoją ripostę na popularne zagraniczne siódemki. Na gitarowe pole bitwy wytoczyli potężną machinę – nową, siedmiostrunową odsłonę modelu Framus Diablo.
Akcję strun ustawić można naprawdę nisko, a bezwysiłkowa gra nie zostanie okupiona brzęczeniem strun o progi i zbyt szybkim gaśnięciem ich wibracji.
Budowa gitary elektrycznej Framus Diablo 7-string

Wykonany z mahoniu korpus wygląda bardzo znajomo, bo miałem już przyjemność testować sześciostrunowy model Diablo Progressive dokładnie w takim samym, ciemnym wykończeniu Nirvana Black Oil. Brak grubej warstwy lakieru pozwala drewnu „oddychać”, a gitarzyście poczuć pod palcami jego przyjemną strukturę. Pozostałe cechy charakterystyczne to ładna rzeźba topu oraz tyleż estetyczny co praktyczny podwójny cutaway i zaokrąglone rogi. Ważąc niecałe 4 kg, gitara nie jest zbyt ciężka, ani też przesadnie lekka – po prostu w sam raz. Do tego dobrze wyważona i ergonomiczna podczas gry.
Klonowa szyjka gitary elektrycznej Framus Diablo 7-string łączona jest z korpusem metodą bolt-in, czyli przykręcana, ale wpuszczona w korpus głębiej niż to ma miejsce w przypadku popularnego łączenia bolt-on. Poprawia to stabilność i zwiększa sztywność całej konstrukcji. Choć gryf o takiej szerokości to na pierwszy rzut oka niezła „łopata”, tak naprawdę 49 mm na progu zerowym jest w zasadzie standardem dla gitar tego typu. Jeśli nie graliśmy wcześniej na siódemce, musimy się do tego oczywiście przyzwyczaić, ale to tak samo jak z przesiadką z samochodu coupe na kombi – na początku jest trochę dziwnie, inaczej, ale po jakimś czasie poczujemy się już naturalnie, wsiadając za kółko, czy w naszym przypadku biorąc gryf do ręki. Inną sprawą jest przestawienie swojego spojrzenia na podstrunnicę i zorientowanie się na nowo w położeniu wszystkich dźwięków oraz poznanie możliwości, jakie daje dodatkowa struna przy graniu riffów, akordów, pasaży… ale to temat na zupełnie inny artykuł. Wróćmy do testu.

Jak dotąd miałem styczność z gitarami siedmiostrunowymi Ibaneza oraz krajowymi Flame’ami. Pod względem profilu szyjki Framus Diablo 7-string plasuje się gdzieś pomiędzy nimi, choć chyba bliżej mu do tego pierwszego. Ibanezowski Wizard wydawał mi się zawsze nienaturalnie spłaszczony, natomiast Flame dzięki konkretniejszej grubości gryfu pasował mi idealnie – Framus jest zaokrąglony, ale jednak cieńszy, przez co szybszy i sprawiający mniej trudności podczas przestawiania się z instrumentu sześciostrunowego.
Brak grubej warstwy lakieru pozwala drewnu oddychać, a gitarzyście poczuć pod palcami jego przyjemną strukturę.
Podstrunnica gitary Framus Diablo 7-string jest palisandrowa z precyzyjnie nabitymi 22 (ponownie nasuwa mi się pytanie: dlaczego nie 24?) progami rozmiaru jumbo, wyrównanymi idealnie przy użyciu technologii PLEK. Siodełko to Black Tusq firmy GraphTech o współczynniku tarcia. Znaczniki pozycji to klasyczne kropki u góry i na krawędzi podstrunnicy. Nie znajdziemy tu żadnych ozdobników oprócz logo firmy na główce i czarnej, metalowej płytki maskującej z nazwą modelu. Oszczędny wygląd przypomina nam, że gitara to przede wszystkim narzędzie do robienia muzyki, a wszelkie wizualne upiększacze są do niczego niepotrzebne. Jednocześnie ten nieco posępny design zdaje się skrywać tajemnicę, jaką jest ogromny potencjał tego wiosła.

Do hardware’u zaliczyć możemy framusowskie blokowane klucze (duży atut) rozmieszczone na główce w układzie 4 + 3. Mają one dość wysokie przełożenie, co pomaga szybko naciągnąć strunę, ale jednocześnie może utrudnić jej precyzyjne nastrojenie, zwłaszcza jeśli chodzi o najgrubszą B. Reszta „żelastwa” to straplocki Warwick (kolejny plus) oraz mostek TonePros typu Tune-o-Matic, a wszystko to koloru srebrnego. Z gitarą dostajemy założony komplet strun Framus 9–56, pokrowiec RockBag typu „puchówka” – miękki, lecz gruby, a także obowiązkową w przypadku tego producenta teczkę z papierami i akcesoriami (szmatka, klucze do regulacji).
Elektronika to, podobnie jak we wspomnianym Diablo Progressive, dwa aktywne humbuckery Seymour Duncan. Tym razem są to Blackouts Phase 1: AHB-1N7 przy gryfie oraz AHB-1B7 przy mostku. Do tego wspólna regulacja volume i tone oraz 3-pozycyjny przełącznik – ot i cała filozofia. Przejdźmy do praktyki.

Jak brzmi gitara elektryczna Framus Diablo 7-string?
Średni gain wydobywa z gitary masę dźwiękowego mięsa w niższych rejestrach, a w wysokich tnie po uszach aż miło.
Wbrew wielkiej pokusie (nazwa modelu zobowiązuje), żeby od razu włączyć ostry przester i poddać się w pełni niszczycielskiej sile Framus Diablo 7-string, postanowiłem w pierwszej kolejności sprawdzić brzmienia czyste. Pierwsze spostrzeżenie – z tą gitarą trzeba być bardzo ostrożnym i grać dokładnie, bo wszelkie techniczne niedociągnięcia (sic!) są od razu słyszalne. Pod tym względem jest to instrument dla największych perfekcjonistów. Podobnie jeśli chodzi o strojenie – w każdej pozycji, również tych powyżej XV progu, gitara stroi bardzo dobrze, wręcz wzorcowo. Akcję strun ustawić można naprawdę nisko, a bezwysiłkowa gra nie zostanie okupiona brzęczeniem strun o progi i zbyt szybkim gaśnięciem ich wibracji. Z pewnością duża w tym zasługa systemu PLEK. Szybkogracze będą wniebowzięci.

Czyste brzmienie przetwornika przy mostku jest bardzo jasne i przydatne bardziej po „obłożeniu” go efektami niż w formie zupełnie surowej. Dużo ciekawiej pod względem barwy przedstawia się połączenie obu humbuckerów, które szklistość pickupu mostkowego łączy z basem gryfowego. Ten drugi w wydaniu solo przekonuje bardzo dobrym, pełnym dołem, dzwoniącym atakiem i podatnością na artykulację. Jeśli używamy wzmacniacza lampowego (ja do testu wykorzystałem Labogę Caiman, a także POD-a HD Line 6), to przy bardziej ekspresyjnym graniu wysoki sygnał przetworników łatwo wprowadza preamp w „turbulencje” (ale jakże przyjemne!). Jeśli jednak chcemy cieszyć się dźwiękiem absolutnie nieskazitelnym, polecam zrobić użytek z potencjometru volume w gitarze lub zewnętrznego efektu kompresora. Wtedy spokojnie pociągniemy ogniskowe akordy. Ale zaraz, zaraz, przecież to nie tak miało być!

Nam zależy na czymś mocniejszym. No to proszę: brudne partie akordowe na lżejszym przesterze idealnie wręcz wpisują się w klimat mrocznego rocka spod znaku DEFTONES, a także progresywnej, ciężkiej alternatywy, nazywanej również post- rockiem. Średni gain wydobywa z gitary masę dźwiękowego mięsa w niższych rejestrach, a w wysokich tnie po uszach aż miło. Wysokie wzmocnienie to już potężny przesterowany wygar, jaki znamy z utworów LIMP BIZKIT i KORN czy bardziej ekstremalnego MESHUGGAH. Techniczni wymiatacze wzorujący się na grze Jeffa Loomisa z NEVERMORE albo Mishy Mansoora (znanego również jako „Bulb”) z PERIPHERY, odnajdą we Framusie Diablo 7-string dokładnie to, czego im potrzeba do realizacji swoich muzycznych aspiracji – niczym nie ograniczoną swobodę gry szybkich solówek na zmianę z miażdżącymi riffami. Zarówno pickup przy mostku, jak i przy gryfie sprawdzają się tutaj doskonale. Oferują one dwa odmienne brzmienia – ostre i selektywne lub grube i zbite, a w wyższych rejestrach bardziej aksamitne – które bardzo dobrze uzupełniają się i dają gitarzyście pełną paletę środków wyrazu.
Ocena końcowa testu gitary elektrycznej Framus Diablo 7-string
Framus podszedł do tematu siedmiostrunówki z pełną powagą i znakomicie wywiązał się z postawionego sobie zadania. Framus Diablo 7-string to kawał solidnej, niemieckiej roboty (a pamiętajmy, że wiele dostępnych dziś siódemek to masowe produkcje dalekowschodnie). Krótko – bezkompromisowy instrument.

testował: Mikołaj Służewski
Framus Diablo 7-string
Siedmiostrunowa gitara elektryczna
z aktywnymi przetwornikami typu
humbucker. Do profesjonalnych zastosowań.
sprzęt dostarczył: www.warwick.pl
strona producenta: www.framus.com