W siedzibie firmy Budda Superdrive 30 nazywany jest „Dirty thirty” czyli „brudna trzydziecha”. Założeniem było zbudowanie wzmacniacza combo, który posiadałby cechy brzmieniowe dużego stacka. Czy to możliwe na kwartecie lamp EL84 i jednym głośniku 12 cali?

Budda jest firmą, która posiada stosunkowo krótki, bo 15-letni staż na rynku sprzętu muzycznego. Natomiast od razu dała się zauważyć. Ich debiutancki produkt, jakim było 18-watowe combo Twinmaster Ten podczas swojej premiery na targach NAMM wzbudził takie zainteresowanie, że do końca dnia sprzedano go aż 65 sztuk!
Dźwięk swoją intensywnością i przenikliwością daje nam gwarancję dobrej prezencji na scenie, przynajmniej od strony słyszalności.
Tak ogromny boom na niskowatowe, bardzo dobrej klasy wzmacniacze lampowe pokazał, jak wielu gitarzystów potrzebuje takiego właśnie sprzętu, który w warunkach domowej sypialni pozwoli uzyskać rasowe brzmienie. Firma od paru już ładnych lat nie ogranicza się tylko do niskowatowych wzmacniaczy. Seria Superdrive oraz znakomite Budda Wah Wah to kolejne produkty na miarę pierwszego Twinmastera.

Budowa wzmacniacza Budda Superdrive 30 Series II
Brak tutaj jakichkolwiek bezsensownych rozwiązań. Dominuje prostota i funkcjonalność.
Sukces wzmacniaczy Budda w dużej mierze firma zawdzięcza prostocie swoich konstrukcji. Brak tutaj jakichkolwiek bezsensownych rozwiązań. Dominuje prostota i funkcjonalność. Wszystko to razem łączy się w spójną filozofię firmy, która ma sprzyjać konstruowaniu wzmacniaczy użytecznych w domu, studio, klubie – w przypadku tych niskowatowych, lub na scenie – w przypadku wzmacniaczy większej mocy. Ciekawie przedstawia się sytuacja jeśli chodzi o dobieranie głośników do konkretnych modeli wzmacniaczy. Głośnik jako ostatnie ogniwo odpowiada w ogromnym stopniu za finalny charakter dźwięku. Wzmacniacz gitarowy jako całość musi przenieść częstotliwości zgrupowane wokół środka pasma gitary strojonej do A 440 Hz. I faktycznie, już pierwsze wrażenia dźwiękowe po podłączeniu gitary podpowiadają, że z tym sprzętem na scenie nie zginiesz. Najpierw jednak parę słów o samej konstrukcji. Pierwsze, co uderzyło mnie podczas wyjmowania combo z kartonu, to jego waga. Przyzwyczajony do dużego ciężaru, jaki trzeba nosić, przemieszczając inne wzmacniacze z kwartetem lamp EL84, nabrałem sporo powietrza w płuca, a tutaj… Tylko 21,4 kilograma! Gdyby konstruktorzy zeszli poniżej 20 kg, byłoby to prawie dwa razy mniej od Voxa AC30. Pierwsze, co sobie pomyślałem, to że głośnik jest neodymowy, ale się pomyliłem, bo głośnik jest na normalnym, ceramicznym magnesie. Więc co? Zaglądając do środka, zauważyłem nieco odmienne usłojenie fragmentów obudowy pomalowanych czarną farbą. Zazwyczaj w droższych wzmacniaczach już od wielu lat stosuje się sprawdzoną, ciężką sklejkę liściastą – na ogół brzozową. Budda Superdrive 30 posiada obudowę wykonaną z lekkiego, litego drewna sosnowego! Przyznam, że to dla mnie zaskoczenie. Biorąc pod uwagę przytoczone wcześniej słowa konstruktorów dotyczące tego, jak wzmacniacz powinien reagować na pasmo gitary, taka konstrukcja ma jednak uzasadnienie. Sklejka liściasta wprowadza tłumienie częstotliwości. Natomiast lita sosna będzie rezonować i wzmacniać szeroki zakres częstotliwości – niskich, ale szczególnie środkowych i wysokich. Kolumna w tym wzmacniaczu została potraktowana zatem jak swego rodzaju pudło rezonansowe i podobnie jak w instrumentach, do jego budowy zastosowano iglaste drewno rezonansowe (sosna podobna jest przecież do świerku).

Układ elektryczny cechuje minimalistyczna prostota. Wzmacniacz nie posiada reverbu, posiada dwa kanały i wspólną trzypasmową korekcję. Kanały przełączane są nożnym przełącznikiem lub potencjometrem push-pull Master. Osobna jest regulacja gainu dla kanałów Drive i Rhythm, przy czym potencjometr Rhythm również jest typu „wyciąganego” i umożliwia rozjaśnienie dźwięku – opcja Brite. Ostatnia regulacja typu push-pull ukryta jest w potencjometrze korekcji Mid. Za jej pomocą możemy zmienić charakter dźwięku na bardziej Modern, czyli z podbitym dołem i górą. Wzmacniacz Budda Superdrive 30 Series II posiada również pętlę efektów oraz regulowane wyjście Slave, które obecnie często pojawiają się we wzmacniaczach z wyższej półki. Slave udostępnia sygnał taki, jaki jest doprowadzony do głośników, czyli po preampie i lampowej końcówce, ale wartość tego sygnału jest na poziomie liniowym. Możemy zatem za jego pomocą napędzać zewnętrzne końcówki mocy z kolumnami dla większej masy dźwięku. Możemy również wysłać ten sygnał do konsolety mikserskiej lub podłączyć DI-box z symulacją głośników (np. The Red Box firmy Hughes & Kettner) i sygnał zarejestrować lub wysłać do szerokopasmowego zestawu. Bardzo użyteczna funkcja.

Brzmienie wzmacniacza Budda Superdrive 30 Series II
Zarówno czysty, jak i przesterowany kanał znajdą uznanie nie tylko pośród rockmanów, ale też użytkowników hi-endowych gitar i efektów.
Ależ to combo jest głośne! Przy ustawieniach Master na godzinę 8 oraz Rhythm (gain w kanale czystym) na godzinę 9, czyli praktycznie na początku skali mamy już sporą moc w głośniku. Od razu rzuca się w ucho w pozytywnym tego słowa znaczeniu „kąśliwy” charakter dźwięku. Ostatnio pisałem o podobnych odczuciach przy okazji ręcznie robionego Voxa AC30HW. Ot, taka mała bomba atomowa wrzucona do sypialni. Dźwięk swoją intensywnością i przenikliwością daje nam gwarancję dobrej prezencji na scenie, przynajmniej od strony słyszalności, o resztę każdy musi zadbać sam. Choć nie ma co ukrywać, że ostatnio posiadanie sprzętu marki Budda jest w dobrym guście i dobrze się z nim wygląda na scenie. Wspomniałem wcześniej coś o sypialni? Wzmacniacz Superdrive 30 Series II jest urządzeniem, na którym jeśli chodzi o głośność, poziom „bedroom level” jest trudny do uzyskania. Przeznaczeniem tego sprzętu jest scena. Jeśli ktoś szuka sprzętu nieco dyskretniejszego do klubowo-domowo-studyjnych zastosowań, polecam Superdrive 18 W 112 Combo – to następca słynnego Twinmastera.

„Brudna trzydziecha”, jak bywa nazywane testowane combo, swój przydomek zawdzięcza stosunkowo szybkiemu przesterowaniu, jakie wzmacniacz łapie zarówno na kanale czystym i oczywiście przesterowanym. Nie oznacza to, że nie da się ustawić czystej barwy. Wręcz przeciwnie i jest na to kilka sposobów, a jeden bardzo mile zaskakujący. Wzmacniacz zachowuje się bardzo ciekawie, kiedy na kanale czystym lekko go rozkręcimy, wówczas współpracuje z gitarą w taki sposób, że potencjometrem Volume w naszym instrumencie kontrolujemy bardziej stopień przesterowania niż głośność. Oczywiście, aby wszystko było jasne, zmienia się również wolumen, ale dzieje się to nieco inaczej, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Trochę jak w konstrukcjach Non Master Volume. Idealna sprawa do rockowych zastosowań; prostota i sposób użytkowania w starym stylu. Zna ją każdy, kto używał Plexi. Ale by stało się jasne, dźwięk SD30 posiada wyraźnie nowoczesny charakter i to niewątpliwie mocna strona wzmacniaczy Budda. Kanał przesterowany pozwala na uzyskanie brzmienia bardziej Modern – ładnego, nasyconego i gładkiego przesteru. Co ciekawe, ponieważ Budda Superdrive 30 szybko uzyskuje solidną moc, mając spory zapas na gałce Master, możemy wprowadzić odpowiednią saturację poprzez przesterowanie końcówki mocy. Uzyskujemy w ten sposób bardzo ciekawą paletę możliwości kreowania brzmień od vintage do modern. Zarówno czysty, jak i przesterowany kanał znajdą uznanie nie tylko pośród rockmanów, ale też użytkowników hi-endowych gitar i efektów, uprawiających wszelkie prog-fusion gatunki. Wśród oficjalnych endorserów wzmacniaczy Budda znajdziemy m.in. Alexa Skolnicka oraz Tomo Miličevića z THIRTY SECONDS TO MARS, używającego czasem kilku combo SD30 spiętych ze sobą.

Ocena końcowa testu wzmacniacza Budda Superdrive 30 Series II
Wzmacniacze Budda stały się szerzej znane użytkownikom na całym świecie, po tym jak firma dokonała mariażu z koncernem Peavey. Wbrew obawom duży koncern nie wchłonął małej manufaktury, a jedynie udostępnił swoją sieć dystrybucji, pozostawiając twórcom wzmacniaczy Budda pełną niezależność. Wzmacniacz Superdrive 30 Series II oferuje gitarzystom „normalność”, czyli dobry dźwięk, dwa użyteczne kanały, kompaktowość i poręczność rzadko spotykaną dla wzmacniaczy 30 W i 4 × EL84. Jednym słowem – wysoko pożądaną, dobrej jakości uniwersalność. Ponieważ wzmacniacz pochodzi z manufaktury i jest montowany ręcznie, kosztuje adekwatnie, jak na taki sprzęt przystało. Niestety, na tym polu amerykańska normalność różni się bardzo boleśnie od naszej polskiej normalności. Wielu rodaków, chcąc wejść w posiadanie SD30, będzie musiało użyć sprytu – naszej wypracowanej przez pokolenia cechy narodowej – oraz szeregu wymyślnych forteli, aby zgromadzić odpowiednie środki płatnicze. No, ale jak już się człowiek tak natrudzi, to jakże musi mu smakować upragniony sukces! Hm… no, musi.
testował: Grzegorz Ufnal
opis
Wysokiej jakości, profesjonalne lampowe
combo o mocy 30 W, pochodzące ze
znakomitej amerykańskiej manufaktury.
Wbudowany 12-calowy głośnik w lekkiej,
sosnowej obudowie.
cena: 7 366 PLN
sprzęt dostarczył
Lauda Audio
tel. 58 555 06 60
[email protected]
www.lauda-audio.pl
strona producenta: www.budda.com