Nie podlega dyskusji, że za jakość trzeba płacić. Za markę również, co w branży sprzętu gitarowego też staje się zjawiskiem powszechnym. Znajdą się zatem muzycy, którzy za najwyższą jakość wykonania i brzmienie AC Booster Compa będą potrafili dać wiele.
W 1999 roku szef firmy Xotic – Toshio Horiba, Japończyk z pochodzenia, otworzył linię Xotic Effects, która szybko zyskała miano producenta rzeczy doskonałych, cacek, których używają najlepsi. Dzisiaj efekty takie jak AC Booster czy Tri-logic Bass Preamp są klasą same dla siebie i mają je w podłogach muzycy z całego świata. Co prawda, AC Booster Comp nie jest jakimś wybitnym wzorniczym arcydziełem, ale za to swoją surowością (obudowa wykonana z nielakierowanej, nierdzewnej blachy) przywodzi na myśl urok pionierskich, prostych i rewolucyjnych jednocześnie efektów gitarowych. Po części pokrywa się to z rzeczywistością, ponieważ tytułowy Xotic gada jak rasowy fuzz na sterydach – dysponuje brzmieniem stonerowym, nieokrzesanym, jednocześnie napompowanym harmonicznymi i rozgrzanym do białości! Ani Dave Grohl, ani Jack White nie pogardziliby tą kostką, o ile już nie mają jej w swoich podłogach.
Na pokładzie znajduje się podstawowa dwupasmowa korekcja bass i treble, a także regulacja przesterowania (gain) oraz siły sygnału na wyjściu (volume). Pracując gainem, zmieniamy charakter fuzza, od delikatnego zapiaszczenia, przez coraz grubszą fakturę, aż po wymieszanie zarówno grubego amerykańskiego warkotu z gęstym, drobnym, marshallowskim overdrive’em. Na większych głośnościach wzmacniacza daje to wspaniały efekt nieokiełznanej ściany dźwięku, którą – używając nomenklatury zwolenników pewnego politycznego lidera – możemy „zaorać” każdego malkontenta i niedowiarka.
Do omówienia pozostaje nam centralny przełącznik norm/comp. W pozycji górnej ustawiono preset doskonale zbalansowanego brzmienia, gdzieś pomiędzy gitarą rytmiczną i solową czy też przetwornikiem bridge i neck. Środek to otwarty, szeroki dźwięk, którym naprawdę można burzyć mury Jerycha. Pozycja dolna to duża kompresja, lekkie wygładzenie i cudownie śpiewne, lejące się wybrzmiewanie. Urządzenie z gniazdem na 9 V i z zamontowaną fabrycznie baterią.
Podsumowanie
Mógłbym napisać tutaj jedno słowo: sustain. Nie wspominałem o nim za wiele w tekście, ale tak naprawdę o niego tutaj chodzi. Dodaje skrzydeł – jak w znanej reklamie – i powoduje, że każdy może zamienić się w podziwianego gitarzystę solowego!
