Opatentowaną przez Yamahę technologię A.R.E. po raz pierwszy wykorzystano w latach dziewięćdziesiątych przy produkcji instrumentów smyczkowych. Poźniej korzystano z niej jedynie w najwyższych modelach gitar Yamahy. Od niedawna producent wprowadził na rynek także niższe modele z płytami wierzchnimi wykorzystującymi technologię Acoustic Resonance Enhancement. Do tej grupy należą testowane w tym miesiącu gitary Yamaha serii L: LS 16 A.R.E. oraz LJ 6 A.R.E.
W fazie procesu przygotowywania drewno w technologii A.R.E. poddawane jest działaniu odpowiedniej temperatury, ciśnienia i wilgotności. Jego celem jest taka zmiana właściwości, by walory akustyczne materiału uległy poprawie. Przez te zabiegi struktura drewna zmienia się i, podobnie jak w starych instrumentach, lepiej przenosi drgania. Patent Yamahy sprawia, że instrument „na dzień dobry” brzmi jak dobrze rozegrany.
Zapowiada się zachęcająco. W połączeniu z nowo zaprojektowanym typem usztywnienia konstrukcji, gwarantującym mniejszą wysokość żeber oraz ulepszenie przenoszenia wibracji z płyty wierzchniej poprzez całą konstrukcję gitary, rozbudza moją ciekawość tak, że nie mogę się doczekać, by wypróbować te smakołyki.
Yamaha LS16ARE
LS16 to gitara przeznaczona dla nieco bardziej wymagających użytkowników. Utwierdzają nas o tym bardzo duża estetyka wykonania, inkrustacje z masy perłowej, a przede wszystkim użycie do budowy litego drewna. Palisandrowy spód i boki korpusu zwieńczone są płytą wierzchnią z najlepszego, ręcznie dobieranego świerku Engelmanna. Binding okalający to połączenie drewna oraz siedmiowarstwowej żyłki. Uwagę zwraca bardzo ładnie zaprojektowana rozeta. To połączenie minimalizmu i elegancji w bardzo dobrym guście. Hebanowy mostek w typowym dla akustyków Yamahy kształcie oraz płytka ochronna z brązowego tworzywa uzupełniają kompozycyjnie korpus. Do testu otrzymałem gitarę w wykończeniu natural. Producent oferuje także warianty Brown Sunburst oraz Dark Tinted.
Szyjka o bardzo przyjaznym, tłuściutkim profilu wykonana jest z pięciu warstw naprzemiennie ułożonego mahoniu i palisandru pokrytego matowym lakierem. Dość duży rozstaw strun – szerokość siodełka wynosi 44 mm – gwarantuje wygodę dla gitarzystów grających techniką fingerpicking. Na hebanową podstrunnicę nabito dwadzieścia progów według skali 650 mm. Na uwagę zasługują ładne markery w formie kropek, w których wzorzysta masa perłowa otoczona jest cienką warstewką białego tworzywa. Na typowej dla gitar akustycznych Yamahy główce zamontowano klucze Die-Cast Gold w układzie 3 + 3. Biały binding okalający podstrunnicę i główkę dodaje gitarze elegancji. Jeżeli chodzi o estetykę, to nie można mieć do niczego zastrzeżeń. Wykończenie detali, progów oraz miłe dla oka i zaprojektowane ze smakiem ozdoby – rozeta czy markery – zasługują na uznanie. Ale nie zaskakuje mnie to wcale. Yamaha przyzwyczaiła nas już do dbałości o szczegóły.
Przyznaje się, że trochę sceptycznie podchodziłem do technologii A.R.E., mając ją bardziej za chwyt marketingowy. Jednak wystarczy puknąć w płytę wierzchnią, by zacząć myśleć, że coś w tym jest. Świerk odzywa się bardzo dźwięcznie i donośnie, rzeczywiście rezonuje zaskakująco mocno. Ma to odzwierciedlenie we wrażeniach podczas gry. Bez wątpienia słychać, że LS16 jest w pełni z litego drewna. Oferuje bardzo dobry rezonans i głośność. Dosłownie czuć dźwięk wokół instrumentu, na całym ciele. Wrażenie to inspiruje i chce się brnąć w muzyczną krainę dalej i dalej. Przy tym balans między poszczególnymi pasmami jest wzorowy. Bardzo czytelny, zaskakująco wyraźny jak na mały korpus i nie dudniący dół idealnie współgra ze środkowymi częstotliwościami, a szkliste, ale niejazgtoliwe i płaskie, górne pasmo znakomicie uzupełnia spektrum dźwięku LS16. Brzmienie gitary dobrze sprawdza się w miksie z zespołem oraz wypełnia wystarczająco dużo przestrzeni przy występach solo.
Yamaha LJ6ARE
Gitara ma korpus typu jumbo w rozmiarze medium, o głębokości 100–125 mm. W praktyce oznacza to bardziej masywne i ciemne brzmienie oraz korpus mniej wygodny dla gitarzystów o drobniejszej budowie.
Specyfikacja jest bardzo podobna do gitary LS16. Otwierając case, widzimy jasny top z litego świerku Engelmanna wykonany w technologii A.R.E., wykończony wielowarstwowym bindingiem z tworzywa sztucznego. Rozeta jest identyczna jak w modelu LS16, tworzą ją koncentryczne pierścienie z tworzywa sztucznego i masy perłowej. Jedyna różnica w użytych materiałach to boki i tył korpusu. Mamy do czynienia z podstawowym modelem z serii LJ, więc wykonano je z palisandrowej sklejki, a nie z litego drewna. Nie można mieć wszystkiego w tym przedziale cenowym. Pięcioczęściowy gryf z mahoniu i palisandru oraz hebanowa podstrunnica z dwudziestoma dwoma progami to element wspólny gitar z serii L. Siodełko ma szerokość 44 mm i zapewnia optymalny rozstaw strun dla gitarzystów grających różnymi technikami. Markery mają postać małych kropek z masy perłowej z ładnie zaprojektowanymi akcentami w pozycjach VII oraz XII. Główka to typowy dla Yamahy kształt z maszynkami Yamaha Die-cast w układzie 3 + 3. Testowana przeze mnie gitara ma wykończenie w kolorze natural. Do wyboru mamy także warianty Brown Sunburst oraz Dark Tinted.
Tak jak się można było spodziewać, korpus typu jumbo dostarcza brzmienia o większej zawartości niskich częstotliwości. Instrument odzywa się głośno i donośnie. Pasmo jest pełne i okrągłe, a gitara w miksie zajmuje dużo miejsca. Dobrze sprawdzi się w mniejszych konfiguracjach lub jako towarzysz wokalistów. Pomimo większego pudła rezonansowego instrument leży bardzo dobrze. Gryf w przekroju to coś pomiędzy profilem C a D (bardziej C). Bardzo dobrze leży w dłoni. Płaszczyzna progów jest równa, także fabrycznie zakładane struny kalibru 12 da się ustawić dość nisko, wobec czego nawet gitarzyści grający na co dzień na elektrykach (do których należę) nie muszą się zanadto wysilać. Można zająć się graniem.
Na nieszczęście dla tego modelu najpierw zagrałem na LS16 – gitarze wykonanej w całości z drewna. To sprawiło, że w brzmieniu LJ6, pomimo jego mocy, dużego wolumenu i klarowności, brakuje elementu szlachetności, który jest obecny w brzmieniu LS16.
Na koniec czeka na nas niespodzianka. Oba instrumenty wyposażono w pasywny pickup piezo – SRT Zero Impact. By w pełni cieszyć się jego brzmieniem, potrzebujemy jednak zewnętrznego preampu. Rozwiązanie to jest o tyle dobre, że nie jesteśmy skazani na przedwzmacniacz, w jaki gitarę wyposaża producent. Możemy dobrać coś, co nam odpowiada. Przy okazji korpus gitary pozostaje nienaruszony (nie potrzeba dodatkowych frezów na baterię oraz preamp). Brzmienie przystawki jest dobre i jak na piezo bardzo naturalne. Struny brzmią równo, a ich balans jest wyrównany – to za sprawą oddzielnych elementów piezoelektrycznych pod każdą z nich. Pickup dobrze oddaje różnice w brzmieniu obu instrumentów, które obecne są w ich akustycznym wydaniu. W przypadku pasywnej przystawki wiele zależy od preampu. Materiał wyjściowy serwowany przez system SRT Zero Impact jest jednak bardzo dobrej jakości. Zachęcam do eksperymentowania.
Podsumowanie
Yamaha LS 16 i LJ6 to bardzo dobre propozycje w swoich przedziałach cenowych. Pełne, eleganckie brzmienie LS16 oraz nieustępujące jej znacznie dźwięki LJ6, dobre wykonanie oraz ładnie zaprojektowane detale to zdecydowanie mocne strony tych instrumentów.
Może to szczegół, ale brakuje mi zaczepu na pasek po lewej stronie. By zawiesić gitarę, musimy zamocować drugi koniec paska do główki. Oczywiście porównanie gitar 1/1 nie jest uczciwe, bo to instrumenty z dwóch różnych półek (cena modelu LS16 jest prawie dwukrotnie wyższa). Pomimo tego LJ6 dzielnie się broni i będzie bardzo dobrym wyborem dla miłośników gitar z korpusem jumbo. Natomiast LS16 to z pewnością mocny zawodnik w swojej kategorii. Myśląc o kupnie gitary w tym przedziale cenowym, nie powinniście zapomnieć o tym instrumencie.
Gitary udostępnił do testów sklep Pasja z Warszawy sklep-muzyczny.com.pl