Po długiej chorobie zmarł Lech Pomierski. Był właścicielem najlepszej muzycznej przystani w Gdyni – Blues Clubu. Stworzył go od podstaw i dzięki niemu wyraźnie zaznaczył Gdynię na bluesowej mapie Polski.
Był też pasjonatem dobrej muzyki, osłuchanym do granic możliwości, obeznanym w muzycznym środowisku i jednym z najbardziej kompetentnych muzykoholików w najlepszym znaczeniu tego słowa. Był jednak też osobą z krwi i kości – gorąco kibicował Arce Gdynia, chodził na wyścigi konne na sopockim hipodromie. Jako człowiek czynu, gdy sobie coś postanowił, to tego dosięgał, pomimo wszelkich przeciwności. Tak powstał Blues Club, potem Blues Garage, czyli sklep muzyczny przyklejony do klubu. Gdynia Blues Festival to też była jego sprawka, przy nieocenionej pomocy żony i syna dokonywał przy tym festiwalu rzeczy niemożliwych: zdobywał fundusze, odkrywał gwiazdy, których nigdy nie mielibyśmy okazji zobaczyć, a niektórzy twierdzą, że nawet ujarzmiał kapryśną nad morzem pogodę…
Jego podejście do zespołów i tematu koncertów klubowych sprawiało, że każdy chciał zagrać w gdyńskim Blues Clubie, a jego pogodne usposobienie zjednywało ludzi i stworzyło w klubie całkiem pokaźną rezydenturę – przy kontuarze zawsze jest pełno gości a klub funkcjonuje coraz lepiej. Lech Pomierski też często siadał też przy nim i tak na prawdę to zawsze będzie tam siedział, uśmiechnięty, zasłuchany, oparty o barowy blat…
Zarówno klub jak i festiwal będą funkcjonować dalej, tylko, że unosić się nad nimi będzie się duch tego niezwykłego człowieka.