Billy Sheehan – bas, śpiew, gitary barytonowe 12-sto i 6-ścio strunowe, Ray Luzier – perkusja, Simone Sello – dodatkowe gitary, programowanie, elektronika
Produkcja: Pat Regan
Wydawca/Dystrybucja: Favored Nations/Rock Serwis
Nagrać solową płytę i pozostać wiernym wyłącznie niskim częstotliwościom – to wyzwanie, jakiemu mało który basista jest w stanie podołać. Stąd też zazwyczaj muzycy ci zapraszają na płyty znajomych gitarzystów, klawiszowców, czyli tych, którzy swymi brzmieniami wypełnią „górę” ponad basem. Billy Sheehan wybrał inną drogę. Podobnie jak na pierwszej solowej płycie postanowił „obniżyć” całą muzykę w dół, używając do akompaniamentu i solówek gitar barytonowych. W efekcie jego w miarę niski wokal i tak góruje nad podkładem! Muzyka to „zbasowany” rock, momentami trochę progresywny, pełny „gęstych” podkładów gitary basowej, nisko mruczących gitar rytmicznych, którym jednak trochę brakuje „poweru” oraz… gitarowych solówek zagranych dosyć brawurowo tyle, że w niższym stroju. Wśród utworów są piosenki oraz utwory instrumentalne. Pod względem jakości bywa różnie: czasem nie znajdziemy w nich nic poza wirtuozerią, niektóre momenty jak np. środkowy fragment Dreams of discontent niosą ze sobą coś więcej, a Something she said, The lift czy Dig a hole to po prostu niezłe rockowe piosenki. Long walk home buja dość swingowo, co w repertuarze Sheehana nieczęsto się zdarza, a instrumentalna ballada Hope to także dość zaskakujący w charakterze, wyjątkowo liryczny utwór, kontrastujący z resztą materiału. Cała płyta dla ucha przyzwyczajonego do odbioru muzyki w „normalnych” rejestrach może wydać się trochę… dziwna. Brzmi bowiem inaczej i jeśli o to chodziło znanemu basiście to osiągnął zamierzony cel. Mnie ta płyta nie zaskoczyła, ale nie usłyszałem za wiele powodów by do niej powrócić.
Piotr Nowicki