Gary Willis to bohater gitary basowej, o którym zwykle dowiadujesz się, jeśli sam grasz na basie lub poleci ci go znajomy zgłębiający tajniki wzbudzania strunami niskich częstotliwości. Chyba że jesteś zadeklarowanym fanem basówki, już nie imponuje Ci strzelanie z kciuka i lubisz jazz-rock.
Nazywanie go zmiennikiem Pastoriusa może zabrzmieć obrazoburczo, ale jeśli ktoś się nie zgadza, niech wskaże wśród „fretlesisów” nazwiska artystów, którzy zdołali uniknąć ślepej uliczki postpastoriusowskiego naśladownictwa. Willis, jak sam wspomina, uległ fascynacji Jaco, ale przez lata usilnie pracował nad tym, by zabrzmieć inaczej. Dlatego jego wysiłki warte są wyróżnienia, tym bardziej że jego umiejętności jako kompozytora również zasługują na uwagę. Artysta stara się nie powtarzać i nie boi się eksperymentów. Słyszałem nawet opinie, że grając ostatnio w trio, zbytnio „jedzie po bandzie”, ale dla faceta, który zdolny jest do karkołomnych zjazdów rowerem, byłby to chyba komplement.
Wszystkich chcących poznać bliżej tego utalentowanego basistę, któremu udało wypracować się własny rozpoznawalny styl i brzmienie, zapraszamy do lektury wywiadu Piotra Nowickiego. W rozmowie z Garym Willisem porusza nie tylko temat najnowszej płyty macierzystej formacji Tribal Tech, lecz także edukacyjną działalność Willisa w słonecznej Hiszpanii, gdzie przeprowadził się wraz z żoną.