Przedwczoraj ogłosiliśmy konkurs, w którym – z okazji 38 rocznicy pierwszego wydania Bohemian Rhapsody zespołu Queen – poprosiliśmy Was o napisanie, w jakich okolicznościach po raz pierwszy usłyszeliście ten utwór i jakie wrażenie na Was wówczas zrobił.
Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli w nim udział. Ale dziękujemy Wam nie tylko za udział. Dziękujemy Wam za piękne wypowiedzi, z których emanuje miłość do dobrej muzyki.
Czytając je, możecie zauważyć, że niektórzy piszą o internecie, a inni o tym, że byli na koncercie Queen w Budapeszcie w 1986 r. A to oznacza tylko jedno: że Bohemian Rhapsody to kompozycja ponadczasowa, która jest ważna dla dwóch, a może nawet już trzech pokoleń fanów rocka. I po tym m.in. właśnie poznaje się wartość utworu: nie szlagieru jednego sezonu, ale kompozycji, która wzrusza, bawi, inspiruje przez dziesiątki, albo i nawet setki lat. Jeśli muzyka Bacha, czy Mozarta jest grana od kilkuset lat, to nie jest przecież przypadek. To świadczy o geniuszu twórców. BR ma wprawdzie „tylko” lat 38, ale – z pewnością – będzie tak samo mocno poruszać słuchaczy w przyszłości.
Poniżej znajdziecie kilka najciekawszych wypowiedzi.
Dawid Wincenciak:
Zacznę od tego, że muzyki „pięknej”, czyli rocka, bluesa itd słucham od najmłodszych lat. Przeważnie słuchałem zespołów takich jak Led Zeppelin, Pink Floyd no i moim bogiem aż do dzisiaj pozostaje Jimi Hendrix. Nikt w mojej rodzinie nie słucha takiej muzyki, ja zacząłem poprzez usłyszenie niegdyś w radiu Stairway to Heaven. No, ale wracając do Bohemian Rhapsody. Była to dość ponura jesień, miałem wtedy 12 lat. Nigdy nie zagłębiałem się w twórczość Queen, znałem kilka najpopularniejszych utworów takich jak „We will rock you”, „Show must go on”, „We are the champions” czy też „Who wants to live forever”. Jechałem wtedy do jakiegoś centrum handlowego. I wtedy właśnie, w tym aucie, w tej minucie, zaczęła lecieć piosenka Bohemian Rhapsody. Zapytałem się mamy kto to śpiewa, ona odparła że Queen. Przy chórku przechodziły mnie ciarki, jak Freddie śpiewał miałem ochotę śpiewać razem z nim, ale wolałem posłuchać piosenki do końca i ją przynajmniej w połowie zrozumieć. Kiedy dojechaliśmy do galerii, to piosenka cały czas grała mi w głowie. Poszedłem do empiku by jak najszybciej znaleźć płytę Queen i posłuchać Rapsodii jeszcze raz. Przeleciałem kilka piosenek aż w końcu znalazłem tą jedną jedyną ( nie znałem wtedy nazwy ). Przesłuchałem jej wtedy 3 razy. Wróciłem do domu i ją puściłem, wyszukałem w internecie tekst i czytając go, słuchając jeszcze piosenki tak jakby się wyłączyłem. Pamiętam do dzisiaj jak nie poszedłem do szkoły na dwie pierwsze lekcje bo musiałem jechać i kupić sobie płytę Queen i nie ukrywam, że tylko dla tego utworu. Piosenka do dzisiaj sprawia, że przechodzą mnie ciarki, lecz nie jest to to samo co te kilka lat temu… Ale dobrze jest powspominać
Zbigniew Wnuk:
po prostu byłem na tym koncercie, za 2 wymiany przydziałowych forintów, miałem kupić za nie dolary tak jak to wszysscy robili a wóciłem z pustą kieszenią ale z niesamowitymi wrażeniami
The biggest fans of Sasha Grey:
To było latem ’75, wczesne popołudnie. Sączyliśmy z chłopakami piwo na jednym z londyńskich osiedli, patrząc się na siebie i plując pod nogi. To miał być kolejny nieudany dzień, dawno nie zrobiliśmy nic kreatywnego, nie licząc trafienia pustą butelką do kosza 7,5 stopy dalej.
Ale wracając, kiedy skończyło nam się piwo, a i już nie mieliśmy przy sobie ani pensa, wzięliśmy nasze gitary, i poszliśmy pod stację metra jak zwykle zarobić na parę głębszych. Pamiętam ten dzień, tego dnia nasz gitarzysta miał jakieś dziwne palce, wszystko mu wyjątkowo wychodziło. Kiedy stanęliśmy pod wejściem „Cockfosters” nieopodal takiej taniej knajpki, gdzie to nasz perkusista zwykł rwać lachony, to po zagraniu 3 piosenek obok nas zaczął kręcić się dziwny koleś, miał śmieszne kręcone włoski, jak Magda Gessler, ale nie był gruby, a włosy nie pachnęły tłuszczem. Wtem, nasz gitarzysta, zaczął wydawać z gitary jakieś dziwne dźwięki, słowo daję, to brzmiało genialnie, w głowie padło mi pytanie, czy to na prawdę życie, czy jakaś fantazja?
W głowie chodził mi ten kawałek, było w nim coś niesamowitego, takie rzeczy się czuje. Przez kolejnych kilka dobrych tygodni próbowaliśmy go zagrać – bezskutecznie. Aż tego pamiętnego dnia, w Helloween, siedząc i popijając rum w naszej ulubionej knajpce zagrano ten utwór. To nasz – powiedziałem.
Martusia PB:
miałam 7-8 lat, tata słuchał QUEEN bez przerwy, tak pokochałam Queen po tym utworze, że byłam największą małą fanką, tata zrobił mi mikrofon na takim długim kiju z jakim wywijał Freddie po scenie a ja po domu razem z nim! Niezapomniane wspomnienia gdy słuchając tego utworu (jak i innych) latałam po domu z tym mikrofonem udając Freddiego nie zważając na rodzinę, sąsiadów i gości jacy przybywali do domu. Śmiali się,, że będę miała coś wspólnego z płytami itp.. i dziś pracuję na dziale muzyka w pewnym sklepie;p robię to co lubię,, zapewne również dzięki Freddiemu i reszcie, którzy mnie tak urzekli!
Patryk Painkiller Pawelec:
pierwszy raz to było chyba w radiowej trójce ze 13 lat temu. ale to nie był pierwszy kawałek queen który usłyszałem. wcześniej było stone cold crazy i a kind of magic. ale ten z płyty a night in the opera zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. zarówno pod względem kompozycji jak i pod względem wykonania. chodzi mi po głowie do dziś. arcydzieło rocka.
Dawid Kosmal:
Kilka lat temu przesłuchując internetowe notowanie utworów wszech-czasów dotarłem do pierwszego miejsca… jednogłośnie wygrywało Bohemian Rhapsody, do tego liczne komentarze zachwalające przeogromny geniusz zespołu. Pierwsze wrażenie? Dziwne, nudne, nijakie i w ogóle co ludzie w tym widzą? To wrażenie pozostało (na szczęście) tylko tym „pierwszym”.
Miłosz EL
Nie pamiętam dokładnie, który raz był pierwszy – było to w czasie, kiedy byłem jeszcze małym berbeciem, czyli początek lat ’90. Dosyć często można było usłyszeć go w radio, jak również, w moim przypadku, z kaset taśmowych odtwarzanych przez moich rodziców. Oczywiście, w tamtym okresie wszystko co usłyszałem zaczynałem śpiewać, uruchamiając przy tym skomplikowane procesy słowotwórcze i przerabiając teksty na swoje, jak to małe dzieciaki mają w zwyczaju. „Bohemian Rhapsody” nie zdołał się uchować i również padł ofiarą mojej interpretacji – głównie lubiłem bezcześcić w ten sposób utwory Stinga i właśnie Queena, których słucham po dzień dzisiejszy i będę słuchał do samego końca, tyle że dzisiaj znam już prawdziwe teksty i przesłanie. ; )
Nie muszę chyba dodawać, że od zawsze uwielbiałem ten utwór i że wywoływał on we mnie wiele silnych emocji. ; )
Kamil Ćwikliński:
Bohemian Rhapsody – efekt wielkiej wyobraźni i kreatywności od strony zespołu… Utwór zna każdy, kiedyś wymienialiśmy się składankami na „przegranych kasetach”, kto wie skąd brały się tam te najlepsze utwory… po prostu tam były. Często znajdował się tam właśnie utwór Bohemian Rhapsody, bo cieszył się dużą popularnością. Dostałem taką kasetę i … „Wow, coś czego jeszcze nie było”
Pawel Rorbach
Urodziłem się w latach 80 tych. W latach 90tych kiedy interesowałem się muzyką rozrywkową zespół Queen miał swój szczyt popularności, słuchali wszyscy nie sposób było nie słyszeć Queen – 'Bohemian Rhapsody’ w radiu i telewizji, utwór bardzo piękny. W szczególności zainponowało mi to jak dowiedziałem się, że gitarzysta Brian May zbudował sobie gitarę ze stołu.
Dawid Dziubiński
Bohemian Rhapsody było pierwszym utworem Queen który usłyszałem. Wcześniej coś słyszałem o zespole, ale jeszcze nie słuchałem. Wiedziałem że to zespół który przede wszystkim gra rocka. Miałem około 12 lat oglądałem jakiś kanał muzyczny i zaczął się właśnie ten utwór. Wstęp do utworu w którym zespół śpiewa jak chór bardzo mnie zadziwił aż do momentu w którym Freddie zaczyna śpiewać.Ten utwór zrobił na mnie wielkie wrażenie było to coś czego nie słyszałem nigdy wcześniej tak jakby ktoś z niezwykłym wyczuciem połączył trzy utwory w jeden. Wtedy nie wiedziałem że to Queen nagrywali chórki myślałem że pracowali z prawdziwym chórem. Od tamtego czasu bardzo sie zainteresowałem muzyką Queen i stałem się fanem. Brian May to jeden z moich ulubionych gitarzystów. Jego solówka w Bohemian Rhapsody jest świetna i zarazem to jedną z najlepszych jakie słyszałem. Jest świetnie i harmonijnie skonstruowana. Cały zespół robi wrażenie na mnie nawet teraz gdy słucham tego utworu po raz milionowy.
Bożena Kwiatkowska-Karczewska
Jednym z pierwszych utworów jaki mnie uwiódł był We Will Rock You …pamiętam ten rytm w mojej głowie :) Każdy nowy utwór rozbudzał moją ciekawość. Bohemian Rhapsody to prawdziwy majstersztyk, nakładane głosy w partii wokalu były i są fenomenem, nie sposób porównać tego do czegokolwiek innego. Ta niespotykana głębia i skala głosu Freddiego i każdego z członków zespołu… i solówki Briana na jedynej w swoim rodzaju gitarze „Red Special” lat temu… chyba 38 oczarowały mnie.. i tak już zostało…
A pełne wydanie DVD zespołu Queen Hungarian Rhapsody – Live in Budapest otrzymuje od nas Dawid Dziubiński.
Nagrody pocieszenia (płyty CD) otrzymują: Patryk Painkiller Pawelec, Miłosz EL, Dawid Wincenciak i Kamil Ćwikliński