Udzielając wywiadu dla magazynu Classic Rock, Brian May powspominał proces tworzenia minialbumu Star Fleet Project z 1983 roku, przy którym współpracował razem z Eddiem Van Halenem. Najpierw jednak Brian opowiedział, w jakich okolicznościach po raz pierwszy usłyszał zespół Van Halem i jak wielkie wrażenie zrobił na nim Eddie.
Panowie poznali się w Kolonii w Niemczech w 1978 roku, kiedy to Van Halen otwierał koncert Black Sabbath. May wspomina: „Dotarłem tam wcześnie, myśląc: 'Kim są ci ludzie z Van Halen? Jacy oni są?’ Siedziałem tam i patrzyłem na nich, a szczęka opadała mi coraz niżej. Oglądanie Eda było jak oglądanie Jimiego Hendrixa po raz pierwszy. Byłem zdumiony.”
Oglądanie Eda było jak oglądanie Jimiego Hendrixa po raz pierwszy. Byłem zdumiony
W tym samym wywiadzie May wspomina współpracę z Van Halenem nad minialbumem „Star Fleet Project” (wydany pod nazwą Brian May + Friends): „To był dla mnie krok w nieznane, ale to była też szansa, żeby się trochę zabawić, pograć z kolesiami, których znałem i lubiłem, i wreszcie by mieć okazję zagrać z Edem”.
Zapytany, co sprawiło, że Van Halen jest tak wyjątkowym gitarzystą, May wymienia trzy kluczowe aspekty. „Przede wszystkim duch tego faceta był niesamowicie prężny, nic nigdy nie było dla niego problemem: 'Tak, mogę to zrobić’, 'Hej, mogę to zrobić’. Mogę być przygnębiony różnymi rzeczami, czasami muszę podejść do czegoś z innej perspektywy, ale przez cały czas, kiedy z nim byłem, nigdy nie widziałem, żeby Ed został przez cokolwiek pokonany, nigdy nie widziałem, żeby jego duch się zachwiał.”
Przez cały czas, kiedy z nim byłem, nigdy nie widziałem, żeby Ed został przez cokolwiek pokonany
May kontynuuje: „Drugą rzeczą, którą miał, była niesamowita zręczność w sposobie, w jaki mógł poruszać palcami – z pewnością o wiele bardziej niż ja. Przeniósł technikę klawiszowca na gitarę. Ktoś taki jak Rick Wakeman może tak szybko poruszać palcami po klawiaturze, a Ed mógł to zrobić na gitarze. Po trzecie, miał naprawdę zmysł liryczny. Nawet gdy grał tapping z niesamowitą szybkością, zawsze było słychać melodię. Śpiewał gitarą, tak jak robił to Jimi Hendrix. Połączenie możliwości robienia rzeczy w bardzo błyskotliwy sposób przy jednoczesnym zachowaniu poczucia humoru było wyjątkowe. Wszystko przychodziło z punktu widzenia: 'Zróbmy to, to ekscytujące’. A to, w połączeniu z niesamowitymi umiejętnościami technicznymi, zręcznością i duchem, postawiło go na innym poziomie niż ktokolwiek, kogo kiedykolwiek słyszałem.”
Nawet gdy grał tapping z niesamowitą szybkością, zawsze było słychać melodię. Śpiewał przez gitarę, tak jak robił to Jimi Hendrix