Producent Pantery, Terry Date, opowiedział jak Dimebag Darrell nagrywał i przygotowywał swoje solówki na płytę. Okazuje się, że miał proste, a zarazem nieco szalone podejście, zarówno do zagranych rzeczy, jak i do brzmienia.
Człowiek, który wyciągnął w studio nagraniowym z Pantery to, co najlepsze, czyli producent Terry Date, niedawno opowiedział na stronach serwisu Guitar World, jak to wyglądało podczas nagrań. Pamiętamy szalone sola Dime’a, które wykonywał na koncertach, więc wiemy, że miał on niesamowity talent i flow. Ale studio to studio i okazuje się, że realizacja nagrań, by brzmiały jak najlepiej, nie zawsze może opierać się na nagraniach całych „tejków”, a tym bardziej mitycznych pierwszych podejściach. Czasami potrzeba trochę edycji tracków i ich postprodukcji.
Oto jak Terry Datę wspomina pracę z nieodżałowanym Dimabagiem Darrellem: „Nasza podstawowa formuła – sposób, w jaki pracowaliśmy nad jego solówkami – była zawsze taka sama.”
Poświęciliśmy cztery ścieżki na partię główną i uzyskiwaliśmy trzy naprawdę dobre ujęcia całości. Następnie przeczesywaliśmy je by skompilować najlepsze części każdego z tych tejków na czwartym śladzie
Terry podzielił się także ciekawą historią o tym, jak Dimebag miał problem z dopasowaniem najlepszego możliwego brzmienia do utworu: „Pamiętam, że pewnego razu nie mógł uzyskać brzmienia, które mu się podobało w solówce, więc powiedziałem: 'Może weźmiemy inny efekt?’. Dime odpowiedział: 'Dajcie mi 15 minut'”.
Pobiegł do domu i wrócił z torbą zakupową pełną starych, zardzewiałych efektów, które miał rozrzucone po miejscu prób, czyli w domu swojej mamy. Po prostu włączył je wszystkie na raz i powiedział: 'Jak to brzmi?’ A ja powiedziałem: 'To jest idealne!’ Tak to mniej więcej wyglądało