W dzisiejszych czasach home recording stał się tak popularny, że każdy kto chce, może sam być sobie realizatorem i producentem. Sprzęt studyjny jest powszechnie dostępny i to nie za niewiadomo jak wielkie pieniądze. Wręcz przeciwnie, ta zabawa stała się tańsza, niż wyposażenie się w dobrą gitarę i wzmacniacz. Inną sprawą jest to, czy efekty takich nagrań będą nas samych zadowalały i czy muzyk powinien w ogóle zajmować się stroną realizatorską? Jerry Cantrell jest jednym z tych gitarzystów, którzy czują, że nie muszą się na tym znać.
Gitarzysta Alice in Chains, Jerry Cantrell powiedział niedawno serwisowi Guitar World coś, na co być może wielu z nas odetchnie z ulgą – gitarzysta jest od grania, a nie od realizacji nagrań.
„Celowo utrzymuję się w niewiedzy w kwestii sprzętu do nagrywania, komputerów i ProTools, abym mógł zlecić komuś pilotowanie tej połowy samolotu, podczas gdy ja zajmuję się wszystkimi innymi rzeczami”
„W przypadku każdego albumu, w który byłem zaangażowany – czy to z Alice, czy sam – to były trzy lub cztery miesiące demówek w moim domu, z moim przyjacielem, który obsługuje cały sprzęt, więc ja mogłem po prostu grać na gitarze. Lubię pracować w ten sposób – w tandemie. Jestem graczem zespołowym. Zawsze czułem się bardziej komfortowo, pracując w ten sposób”.
Przy tej okazji warto wspomnieć, że w ciągu ostatniego roku Jerry Cantrell, znany z zespołu Alice in Chains, był bardzo aktywny muzycznie. 18 października 2024 roku wydał swój czwarty solowy album zatytułowany „I Want Blood”. Album zawiera dziewięć utworów i został wyprodukowany przez Joe Barresiego. W ramach promocji płyty, Cantrell rozpoczął trasę koncertową, podczas której wykonuje zarówno nowe kompozycje, jak i klasyki z repertuaru Alice in Chains.
Warto również dodać, że Cantrell od ponad dwóch dekad pozostaje trzeźwy, co, jak sam przyznaje, pozytywnie wpłynęło na jego kreatywność i twórczość.