W niedawnej rozmowie w magazynie Interview, John Mayer i Shawn Mendes opowiedzieli o swoich zmaganiach z wymaganiami życia w trasie i o tym, że żadna kwota pieniędzy nie ukoi bólu związanego z wypaleniem zawodowym.
Życie w trasie to zupełnie inny rodzaj egzystencji. Z oczywistych względów nie można tego porównać z koncertowaniem w pobliżu miejsca zamieszkania, czy też z wycieczką z przyjaciółmi. Długie godziny podróży, zmienne strefy czasowe, brak regularnego snu, zarywanie nocy, mogą prowadzić do fizycznego i psychicznego zmęczenia, tęsknoty za rodziną i domem. Innym problemem jest intensywność obowiązków oraz permanentne przebodźcowanie takimi punktami dnia jak próby, koncerty i interakcje z mediami, czy imprezowanie po koncertach…
Jak wyjaśnia Mayer, trasa koncertowa nigdy nie stanie się czymś bardziej domowym: „To mecz wyjazdowy. Przywiozłem koc, przywiozłem świeczkę, przywiozłem wszystkie te rzeczy, o których myślałem, że zadziałają, ale nie przywiozłem jednoczącej substancji, która miała ze mną przyjechać, czyli komfortu, jaki mam w domu”.
Za każdym razem, gdy pakuję się na trasę, naprawdę wierzę, że to będzie czas, w którym uda mi się zabrać ze sobą to, kim jestem w domu. I niezmiennie kończy się to jakimś hotelem Four Seasons na totalnym zadupiu…
I chociaż korzyści finansowe płynące z udanej trasy są niezaprzeczalne, Mayer podsumowuje, że pieniądze nie mogą zniwelować wyczerpania: „Ludzie tego nie rozumieją, ponieważ jesteśmy bardzo dobrze opłacani za zarządzanie tymi rzeczami, ale gdy się wypalisz, nic nie pomaga”.