Na początku marca 2019 pojawiła się długo oczekiwana płyta zespołu Kat & Roman Kostrzewski. Ukazanie się nowego materiału i trasa promująca wydawnictwo jest świetnym pretekstem do zadania kilku pytań Krzysztofowi Pistelokowi – gitarzyście zespołu. Jest w „ekipie” Romana Kostrzewskiego od 2005 roku. Przez te lata, podczas setek koncertów i na czterech albumach, dał się poznać jako rasowy, metalowy gitarzysta. „Pistolet” – bo tak pieszczotliwie nazywają go koledzy, słynie z bardzo sprecyzowanych upodobań brzmieniowych, a jego ciągłe eksperymentowanie z wymianą przetworników weszło już chyba do kanonu śląskich legend. O pickupach może mówić godzinami, ale zapytamy go o kilka innych rzeczy.
Jaka jest nowa płyta zespołu Kat & Roman Kostrzewski? Utwór „Oślę” zapowiadający album został świetnie przyjęty przez fanów zespołu…
Cała płyta jest w klimacie tego właśnie numeru. Moim zdaniem jest on najbardziej wesoły ze wszystkich. Pozostałe to bardziej złożone kompozycje. Niestety mało tam moich riffów. Pomimo tego, że zaproponowałem wiele kawałków, Roman dopasował teksty do innych utworów. Kierowaliśmy się również tym, że nie wszystko wejdzie na „winyla” i stąd zostały wybrane takie, a nie inne numery. Jedno jest pewne. Cały album brzmi spójnie i bardzo podobnie, bo nagrywaliśmy wszystko w tych samych warunkach.
Częściowo już zahaczyliśmy o tę kwestię, ale muszę zapytać. Jak wyglądała praca nad płytą? Komponujecie wspólnie, czy jedna osoba bierze cały ciężar na siebie?
Jeżeli chodzi o komponowanie, ostatnio mamy styl bardzo nowoczesny, mnie on do końca nie odpowiada, ale takie są trendy i trzeba się dostosować. Każdy z nas komponuje numery w domu, nagrywa na komputer. Mnie to ciężko idzie, szczerze mówiąc raczkuje w tym. Z nowinkami technicznymi jestem mało kompatybilny. Przeważa bardziej indywidualny sposób pracy. Rzadko pracujemy razem, chyba, że ktoś ma do naniesienia jakieś poprawki do gotowego materiału, wtedy uwzględniamy to i korygujemy na próbach.
Jestem gitarzystą starej daty i czuje się bardzo dobrze na scenie, kiedy za mną żarzy się jakaś lampa.
Co zaważyło na tym, że zostałeś muzykiem?
Być może geny, bo mój tata był muzykantem, bardzo lubił grać, szczególnie na akordeonie. Generalnie wszystko co miało klawisze bardzo go cieszyło. Grał też na gitarze, głównie „ogniskowe” klimaty, ale ta ciągła obecność instrumentów w domu zbliżyła mnie do muzyki i grania. Pamiętam także pierwszy kontakt z muzyką Rory Gallaghera, na odtwarzaczu kasetowym u wujka. Był to jakiś jego singiel, nie pamiętam dokładnie, ale te riffy mam do dzisiaj w głowie. Tam też usłyszałem „Dark Side of the Moon” oraz pierwszą płytę Van Halen. I to rozwaliło mnie na atomy. To zadecydowało o tym, że musiałem złapać za gitarę. Kiedyś wydawało mi się, że fajnie by się grało na trąbce ale cieszę się, że nic z tego nie wyszło.
![Krzysztof „Pistolet” Pistelok](https://topguitar.pl/wp-content/uploads/2020/06/A2-1-1024x683.jpg)
Jakie zespoły wywarły na Ciebie największy wpływ?
Jak już wspomniałem, Rory Gallagher. Te riffy cały czas mam w głowie. Poza tym Pink Floyd. Nie jestem może jakimś ich wielkim fanem, ale pamiętam, że wtedy efekty stereo jakie stosowali robiły na mnie wielkie wrażenie. Deep Purple, a w szczególności płyta „Made in Japan”, którą usłyszałem także u wujka. Potem nastąpiła era polskiej muzyki. Namiętnie słuchałem Perfectu. Do dziś cenię Hołdysa i Sygitowicza. To zawiodło mnie do punktu, w którym jestem.
Usłyszałem „Dark Side of the Moon” oraz pierwszą płytę Van Halen. I to rozwaliło mnie na atomy
Czego słuchasz w wolnym czasie?
Słucham właściwie wszystkiego! Głównie metalu. Ostatnio kupiłem blu-ray Kinga Diamonda i myślę, że będzie na tapecie przez najbliższe tygodnie. Czasem sięgam po klasykę. Mam kilka płyt z przebojami. Bach, Mozart… Nie zagłębiam się w tę muzykę, ale jest kilka rzeczy, które naprawdę mi się podobają i czasami po nie sięgam .
Po wielu latach grania każdy gitarzysta wypracowuje sobie swoje metody ćwiczenia. A jak jest u Ciebie? Czy ćwiczysz regularnie, czy po prostu sobie grasz?
Zawsze miałem, w moim odczuciu, braki gry z metronomem. Co jakiś czas problem się pojawia i trzeba pogodzić się z „policjantem”. Znowu wróciłem do ćwiczeń z metronomem. Gorąco polecam wszystkim. Mam dość dużo gitar, które walają się po całym mieszkaniu. Staram się, żeby ręka nie traciła z nimi kontaktu. Co chwila jakąś biorę, coś zagram. Tak te ćwiczenia wyglądają. Niezbyt regularnie, ale taki już jestem.
![Krzysztof „Pistolet” Pistelok](https://topguitar.pl/wp-content/uploads/2020/06/A2-5-1024x683.jpg)
Skoro jesteśmy przy gitarach, co masz w swoim arsenale? Co zabierasz w trasę z nowym materiałem?
Nazbierało się tego trochę. Ale mam kilka ulubionych, po które sięgam najczęściej. Przede wszystkim dwie gitary ESP MII. W jednej wymieniłem pickupy na EMG 57, które w moim odczuciu mają bardziej „pasywny” charakter niż 81. W drugim ESP MII zamontowałem mój ulubiony humbucker – Seymour Duncan Distortion. Nagrałem na niej „szóstki”, tam możecie jej posłuchać – w lewym kanale. Często gram na Charvelu San Dimas. Mam też inne gitary tej firmy, w tym kultowy dla polskiego metalu egzemplarz, który należał kiedyś do Wojtka Hoffmana. Nagrał na niej płytę „Non Iron”. Jest też ESP Eclipse, którego używam do kawałków w dropie. To chyba jedyna gitara, w której EMG 81 mi pasują i ich nie wymieniłem. Jest jeszcze kilka gitar LTD, Heartfield z lat 90 – tych, Schecter Hellraiser i kilka akustyków, z których brzmieniowo najbardziej odpowiada mi Dowina.
Powiedz jeszcze kilka słów na temat sprzętu jakiego używasz. Widać, że nie jesteś zwolennikiem wielkich pedalboardów.
Podstawą mojego brzmienia jest klasyczny preamp ADA MP1. To brzmienie, które znam z pierwszych płyt zespołu Metallica. Mówi się, że to rockowy preamp, ale ja uważam że do metalu nadaje się świetnie. Ma pasmo, które ja bardzo sobie cenię. Jako alternatywę w racku mam także preamp Marshall JMP 1. Brzmieniowo nie za bardzo mi odpowiada, ale jego zaletą jest odporność na wahania napięcia. W salach koncertowych, gdzie prąd jest nie najlepszy i ADA się resetuje, bo to bardzo wrażliwy preamp, używam Marshalla. Kosztem brzmienia zyskuję spokój, że nic mnie na scenie nie zawiedzie. Z preampu sygnał idzie przez procesor Boss GX700. Używam z niego tylko bramki szumów i lekkiego Delay’a. Ostatnim stopniem jest końcówka mocy – Marshall 9200, która napędza standardową kolumnę Marshall JCM 900 Lead 1960 na głośnikach GT 75. Miałem kiedyś paczkę na V30, ale moje ucho nie bardzo potrafiło docenić jej walory brzmieniowe i wróciłem do GT 75. Całość kontroluje zrobiony specjalnie dla mnie sterownik midi EM Custom. Prócz niego w pedalboardzie mam tuner Boss, MXR Phaser, Dunlop Kirk Hammet Wah oraz Whammy. Wszystko wpięte przed preampem.
Wnioskuję, że preferujesz tradycyjne graty. Jaki jest twój stosunek do modnych obecnie cyfrowych urządzeń, modellerów, symulatorów?
Wiem, że świat nieuchronnie zmierza w tę stronę. Jest to wygodne. Brzmią bardzo fajnie, ale trochę ograniczają. Nie spotkałem kogoś, kto korzysta z tych urządzeń i zaczyna przy tym dłubać, dodaje coś tam od siebie. Zazwyczaj korzysta się z gotowych „programów”. Ja jestem gitarzystą starej daty i czuje się bardzo dobrze na scenie, kiedy za mną żarzy się jakaś lampa. Nawet jeśli jest to niewygodne, to zawsze decyduję się na ten ciężki, staromodny sprzęt, bo ja po prostu się z nim utożsamiam. Wychowałem się na płytach, które zostały nagrane na takich urządzeniach i to się raczej u mnie nie zmieni.
![Krzysztof „Pistolet” Pistelok](https://topguitar.pl/wp-content/uploads/2020/06/Kris-5-683x1024.jpg)