Gdyby przydarzył się festiwal, na którym zagraliby artyści, z którymi współpracowała Rhonda Smith, byłoby to niezaprzeczalnie największe muzyczne wydarzenie, nie tylko zresztą jednego roku.
Rhonda Smith mówi o sobie: „Nie jestem muzykiem, który nie gra określonego stylu. Lubię każdą muzykę, póki jest dobra i dopóki grają ją muzycy, z którymi się fajnie gra. Jest mnóstwo stylów i gatunków, którym chciałabym poświęcić więcej czasu. Takie podejście sprawia, że wyrabiasz sobie pełniejszy obraz muzyki, ale także pozyskujesz nowe umiejętności i doświadczenia jako muzyk.”
Stała się znana dzięki współpracy z Prince’em: „Granie z Prince’em przez całe lata to jak wstąpienie do wojskowej jednostki specjalnej w miejsce po prostu pójścia do wojska. My byliśmy właśnie taką specjalną dywizją, takim pododdziałem do zadań specjalnych CIA. Zatem najtrudniejsze było po prostu utrzymanie poziomu. Najtrudniejsze, ale jak najbardziej wykonalne.”
Najwspanialsze dla niej w muzyce jest to, że może liczyć na wyzwania i muzyczne porozumienie: „Ludzie czasami są nieco zdezorientowani, kiedy widzą moje resume i dowiadują się, że grałam z bardzo różnymi artystami, jak w przypadku Erykah Badu. Grałam z Erykah, ale byłam po prostu wynajęta, żeby jej towarzyszyć. Wyjaśniam to, bo ludzie bardzo często myślą, że sobie po prostu siadamy razem, jamujemy. A tak było chociażby z Beyonce.”
Wywiadu Jakuba Milszewskiego z Rhondą Smith szukajcie w marcowym wydaniu magazynu TopGuitar (TG 3/2016).