Przy bardzo dobrze rozwijających się karierach całej trójki, powstanie The Aristocrats było kwestią czystego przypadku. Na targach NAMM w Anaheim w Kalifornii w styczniu 2011r. Panowie Beller i Minnemann mieli zagrać gościnny koncert w trio z gitarzystą, który w ostatniej chwili musiał zmienić plany. Jako ostatnia deska ratunku pojawił się Govan, którego Beller i Minnemann poznali dopiero na próbie w noc przed koncertem. Od razu wszystko zagrało, jak w sprawnym mechanizmie, instrumentalna fuzja stylów, znakomicie przyjęta przez publiczność. Jak wspomina Govan „chemia była tak niespotykana, ze zeszliśmy ze sceny i powiedzieliśmy od razu, że to koniecznie trzeba nagrać”.
Trzy miesiące później wszyscy trzej spotkali się, bym nagrać debiutancki album, składający się z dziewięciu kompozycji, po 3 autorstwa każdego z muzyków. Materiał stanowił tygiel, w którym zmieszane zostały muzyczne inspiracje i fascynacje każdego z kompozytorów, począwszy od jazz-rockowych grup lat 70-tych, jak Return To Forever i Mahavishnu Orechstra, poprzez progresywne King Krimson i UK, czy instrumentalnych wirtuozów, jak Vai i Satriani a skończywszy na Mistrzu muzycznego absurdu i satyry, Franku Zappie.
Jak wspomina Beller „wyszło na to, że przy udziale naszych inspiracji i fascynacji komponowaliśmy niejako wzajemnie dla siebie. Ja napisałem „Sweaty Knockers” całkowicie pod Guthriego, a on „I want a Parrot”, mając na uwadze linię basu. Jeśli idzie zaś o materiał Marco, to cieszyliśmy się, że w ogóle możemy za nim nadążyć”.