Jedna z najzacniejszych ekip w historii muzyki pop po raz kolejny zawitała do naszego kraju. Mowa oczywiście o Toto – grupie wyśmienitych instrumentalistów i genialnych kompozytorów, będących inspiracją i wzorem dla kolejnych pokoleń muzyków.
28 lutego 2018 na zaproszenie Knock Out Production panowie pojawili się w krakowskiej Tauron Arenie. Niestety nie dotarł Steve Porcaro – dobrze poinformowane źródła doniosły, że przebywał na zwolnieniu lekarskim z powodu grypy żołądkowej i przyznam, że trochę brakowało zarówno jego klawiszy, jak i jego scenicznej choreografii, którą świetnie pamiętam z poprzednich dwóch koncertów grupy, jakie miałem przyjemność podziwiać w Łodzi i Wrocławiu. Ale za to obok Josepha Williamsa, Steve’a Lukathera i Davida Paicha pojawił się znowu malowniczy perkusjonista Lenny Castro, a obecny skład koncertowy supergrupy współtworzą bębniarz Shannon Forrest, śpiewający basista Shem von Schroeck oraz Warren Ham grający na saksofonach, flecie i harmonijce ustnej.
Toto jak to Toto, słabych koncertów nie daje. Panowie wszak słyną z profesjonalizmu, wirtuozerii i szacunku dla swojej publiczności. Więc i tym razem tradycji stało się zadość. Kiedy w końcu opadła kurtyna, muzycy zaczęli od „Alone”, numeru z najnowszej, jeszcze cieplutkiej płyty „40 Trips Around The Sun”, która oprócz 40-lecia istnienia grupy jest pretekstem do zorganizowania bieżącej trasy koncertowej. Generalnie płyta jest składanką znanych hitów z imponującej dyskografii zespołu , ale zawierającą 3 nowe kompozycje –drugą z nich, „Spanish Sea”, też usłyszeliśmy tego wieczoru.
Nie zabrakło największych przebojów, które zawsze zawierają koncertowe setlisty Toto. Drugi numer „Hold the line” spowodował, że plan organizatorów, żeby był to koncert siedzący (na płycie ustawiono sektory z krzeseł) spalił na panewce, gdyż ludzkość wstała z miejsc i stłoczyła się pod barierkami. Część hitów wykonano we fragmentach podczas akustycznego setu w połowie koncertu, kiedy to Steve odłożył na chwilę Music Mana i usiadł na hokerze z gitarą akustyczną w dłoniach. W podstawowym zestawie panowie tego wieczoru wykonali 21 kompozycji, zamykając imprezę wydłużoną wersją „Afryki” z popisami instrumentalnymi i niestety zaoferowali nam tylko jeden uspokajający bis – „The Road Goes On”.
Świetna była oprawa wizualna koncertu, bardzo fajnie zrealizowano światła. Brzmienie, jak to na Toto, było najważniejsze, i może dlatego w scenografii nie przewidziano telebimów. Zdania publiczności pewnie jak zwykle będą podzielone, aczkolwiek krakowską halę w znacznej części wypełnili oddani fali zespołu, niezważający na drobne elementy. Wspomniałem, że to już mój trzeci koncert Totoi cieszę się, że pomimo odgrywania utworów, które znamy na pamięć, każdy z tych koncertów jest inny. Tym razem podsumowałbym, że najmniej było pazura, rockowego szaleństwa. Oczywiście panowie komplementowali nasz kraj i jego mieszkańców, a publiczność (nie krakowska, bo do Krakowa tego wieczoru przyjechali Totomaniacy z dosłownie całej Polski) na te komplementy niewątpliwie zasłużyła. Ale moje wrażenie jest takie, że poprzednie dwie sztuki w wykonaniu tych mistrzów świata, jakie widziałem, były ciut bardziej dynamiczne. Nie jest to jednak zarzut – Toto potęgą jest i basta, a w końcu po 40 latach grania trzeba pamiętać, że panowie muszą się w trasie szanować, wiedząc o tym, że co wieczór na scenie muszą być w formie.
Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja spotkać tych dżentelmenów w Polsce, zanim przejdą na koncertową emeryturę. Spotkanie z takimi fachowcami zawsze na długo pozostaje w pamięci.
Niżej prezentujemy spis utworów wykonanych tego wieczoru przez Toto w Krakowie oraz galerię zdjęć z koncertu.
Zdjęcia: Ada Kopeć-Pawlikowska
- Alone
- Hold the Line
- Lovers in the Night
- Spanish Sea
- I Will Remember
- English Eyes
- Jake to the Bone
- Rosanna
- Miss Sun
- Georgy Porgy
- Holyanna
- No Love
- Mushanga
- Stop Loving You
- Girl Goodbye
- Lion
- Dune
- While My Guitar Gently Weeps
- Stranger in Town
- Make Believe
- Africa
- The Road Goes On
Kliknij zdjęcie, by przejść do galerii