Preludia to zwięzłe, syntetyzujące formy muzyczne, tak jakby odpowiedniki piosenek w muzyce rozrywkowej. Nie dziwi zatem, że dla współczesnego, nieosłuchanego z klasyką słuchacza, będzie to najodpowiedniejsza potrawa, strawna bez wyjątku dla każdego wrażliwego odbiorcy. Zwłaszcza jeśli wykonawcy, pomimo świadectw uwielbienia dla Strawińskiego, trzymają się mimo wszystko tradycyjnych trybów dur–mol i logicznych, wynikowych połączeń funkcyjnych pomiędzy poszczególnymi elementami kompozycji. Pozwala nam to podążać za Marcinem i Piotrem bez większego wysiłku i z najwyższą przyjemnością. Podobno ten album jest wyrazem „poszukiwań Marcina” jako twórcy, ale ja słyszę, że tu żadnych poszukiwań nie ma, on wszystko znalazł i serwuje nam kompletną, przemyślaną i spójną materię, na tyle atrakcyjną, na ile pozwalają na to ledwie dwa instrumenty. Jest to bez wątpienia płyta dla entuzjastów surowych brzmień akustycznych i emocji, jakie wyzwalają. Słychać zatem podczas sol kontrabasu przyspieszony oddech Piotra, co razem oddziałuje na nasz instynkt mocniej, niż gdyby zamiast tego oddechu grała tu normalna perkusja… Także o dziwo, nie potrzeba beatu, jaki znamy, ponieważ mamy za to sporą dawkę wrażeniowości i pulsu serwowanego tylko przez instrumenty obecne na tym muzycznym planie. Urok i swoista wytworność tej płyty polegają jeszcze na jednym zjawisku: synergii obydwu muzycznych osobowości, które wspaniale oddziałują i reagują na wzajemnie przeplatające się linie. Czuć i słychać magiczną chemię, która powoduje reakcje syntezy poszczególnych faktur w jedną substancję. Rezultat można nazwać jazz meets classic meets pop. Dla porządku dodam tylko, że wykonawczo to jest absolutny top, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. W takim projekcie, który ma przecież piękne wcześniejsze precedensy, jak płyta Charliego Hadena i Pata Metheny’ego („Beyond the Missouri Sky”), czy Ralpha Townera i Gary’ego Peacocka („Oracle”), nie da się ściemniać. Tu słychać warsztat, „słychać” muzyczną wyobraźnię instrumentalistów i czuć, że ta płyta jest ważna zarówno dla Marcina, jak i Piotra.
Wydawca: Dux Jazz