Jakże miło słyszeć, że nie trzeba kopiować Dream Theater, by tworzyć współczesny prog-rock. Co prawda, takich zespołów pojawiło już trochę w polskiej fonografii, ale Pinn Dropp jest chyba najświeższym przypadkiem. Nie znaczy to, że grają najnowocześniej – Pinn Dropp stoi raczej na przeciwległym biegunie, bo panowie piszą absolutnie nie radiowe, rozbudowane utwory (no może oprócz „Kingdom of Silence”), w których pełno jest melodii, ciepłych, analogowych syntezatorów, akustycznych barw (gitary, piana), ale także unison granych w najrozmaitszych instrumentalnych konfiguracjach. Wokalista śpiewa (a czasami szepta!), nie zdzierając gardła (trochę jak Klaus Meine), ale jeśli chodzi o formy utworów, to nie można uciec od skojarzeń z art-rockiem lat siedemdziesiątych. Jest na tej płycie coś z Camel, Genesis, Jethro Tull, które wychowały przecież kilka pokoleń muzyków i stanowią piękną kartę w historii muzyki rozrywkowej. Jednocześnie słychać, że muzycy zespołu cały czas pracują nad swoim warsztatem, czasami chcą zagrać więcej, niż potrafią, albo niż pozwala na to produkcja, lecz może dzięki takiej ambicji, ta muzyka ma walor naturalności, cały czas coś się w niej dzieje i nie wygląda to na pierwszą, debiutancką płytę młodego zespołu. Bogate instrumentarium (m.in. melotron, przeróżne synthy, gitary) zajmuje naszą uwagę tak samo jak zmieniające się kalejdoskopowo motywy – to jest chyba najmocniejszy punkt płyty, oprócz samych aranżacji, które twórczo czerpią z osiągnięć największych w tym gatunku. Są też na „Perfectly Flawed” swobodniejsze przestrzenie, pełne powietrza muzyczne tła i otwarte plany, które pozwolą naszej jaźni poukładać sobie w głowie to, co właśnie usłyszeliśmy. Takie chwilowe zwolnienia z metrum „na 4” to jednak tylko przerywniki, bo „Perfectly Flawed” stanowi porcję raczej intensywnych wrażeń.
Na zakończenie jeszcze wielka pochwała dla zespołu za dwie rzeczy: po pierwsze chłopaki momentami potrafią wyczarować pastelowymi barwami urocze miniatury (w ramach utworów, np. w „Cyclothymia”), w imponujący sposób łącząc naturalne brzmienia instrumentów. Po drugie, realizacja bębnów – poezja!
Wydawca: Music&More Records