(Luna Music)
Gitara klasyczna: Adam Mikulski
Omawiana płyta mogłaby z powodzeniem nosić tytuł „bardzo subiektywnie” lub „molto rubato” albo nawet „sempre rubato”. Zawarte na niej utwory to czysty gitarowy romantyzm, utwory spokojne, wyciszone, nastrojowe, przepełnione głęboką melancholią i zamyśleniem.
To pierwsza solowa płyta tego 40-letniego dziś gitarzysty doskonale znanego w kraju i nieco słabiej za granicą. Wcześniej Adam Mikulski nagrywał wraz ze swoim młodszym bratem Markiem oraz w kwartecie z basem i perkusją jako Mikulscy Quartet Będ. Dawniej akompaniował też na gitarze w stylu zwanym poezją śpiewaną, krainą łagodności, gitarą i piórem. Jest także autorem kilku świetnych utworów na duet gitar klasycznych, które wykonuje zawsze na koncertach z Markiem Mikulskim, a które zaliczyć można do nurtu swobodnych ballad gitarowych z elementami jazzu itp.
Całość krążka podzielona została na siedem potrójnych cykli – np. brazylijskie klimaty, po indonezyjsku (rewelacyjnie piękne kawałki nieznanego szerzej Kristianto Jubinga), latynoskie walcowanie, światowe przeboje, kołysanki zza oceanu…
Jak gra Mikulski? Pięknie i w bardzo osobisty sposób, nie spiesząc się donikąd. Pozwala sobie na zwolnione frazy nawet w takim utworze, jak słynny Walc op. 8 nr 4 Agustina Barriosa z Paragwaju, w którym gitarzyści pędzą nie wiadomo po co i dlaczego.
Gitarzysta wybrał na tę płytę prawie same powolne, relaksujące i poetyckie utwory, by pozwolić nam cieszyć się łagodnymi frazami granymi w bardzo subiektywnym wyczuciu rubato i z pięknym vibrato. Jak sam mówi, to rodzaj płyty z cyklu „The Best of…” złożonej ze spokojnych utworów granych przez lata przy różnych okazjach i próba ich fonograficznego podsumowania. Prezent dla samego siebie na okrągłą rocznicę urodzin.
Dobrze, że oprócz wielu już rodzimych gitarzystów-wirtuozów, ktoś nieco już doświadczony i naturalnie muzykalny postanowił niejako „zatrzymać pędzący czas” i ukazać nam inne piękno gitary klasycznej. Po wysłuchaniu takiego grania, znów powtarzam sobie, że właśnie do takich melodii nasz wyjątkowy instrument nadaje się najlepiej.
Bardzo miło i trafnie piszą o działalności muzycznej Mikulskiego i tych nagraniach dobrze znani w naszym środowisku gitarzyści Janusz Strobel i Piotr Pałac. Sam wykonawca prezentuje nam w skrócie i mocno subiektywnie swój artystyczny życiorys („Mimo mocno już nadwątlonych sił lubię prowadzić nocny tryb życia. Grzecznie poproszony nie odmawiam sobie przyjemności dyskutowania o czymkolwiek i wydawania dźwięków zwanych potocznie śpiewaniem, zazwyczaj do białego rana…”).
Całość ma dodany spory pogłos reżyserski i brzmi trochę „kosmicznie” dźwiękowo, jeśliby ktoś słuchał tej płyty głośno. Adam potrafi też niekiedy „przyłożyć” w struny nawet w spokojnych na pozór frazach, co może świadczyć o dużej ekspresji wewnętrznej i drzemiących tam emocjach. Pozwala jednak zatrzymać się i radować ucho i serce pięknymi, powolnie kołyszącymi frazami. Obok kompozytorów z Rosji, Anglii, Kuby czy Wenezueli słuchamy tu znanych melodii z Katalonii czy Brazylii – to bardzo przekrojowa składanka.
Polecam szczerze na każdą porę rozpędzonego roku i przyszłych lat. Schiller mawiał – życie jest poważne, sztuka jest radosna… W tym wypadku radość i zadowolenie powinno dać nam obcowanie z tymi dźwiękami, taki swoisty eskapizm, oderwanie od prozaicznej rzeczywistości. Ta płyta to rodzaj gitaroterapii na nasze skołatane nerwy i codzienne zagonienie. Nie polecam jej natomiast zdecydowanie kierowcom na dalekich nocnych trasach – może zadziałać odwrotnie od podwójnego espresso.
Krzysztof Nieborak