Wyd. Roadrunner / Warner Music Poland
Gitara: Lenny Kravitz, Craig Ross
Bas: Lenny Kravitz
Po trzech latach przerwy, gdzieś pomiędzy Paryżem a wyspami Bahama powstało 12 kawałków będących swoistego rodzaju hołdem i powrotem do stylistyki funk oraz orkiestrowych dźwięków – jednym słowem: korzeni, z jakich wyrósł ten gitarzysta. Jest to swoistego rodzaju „Greatest Hits”, choć bardziej inspiracji, aniżeli utworów jego autorstwa. I tak dla przykładu, w skrócie: tytułowy utwór, w którym Lenny podejmuje temat rasizmu, utrzymany jest w stylu lat 70.; kolejny, „Everything” – w stylu psychodelicznego funky; dalej charakterystyczny riff Lenny’ego, zawsze oczekiwany – tu znajdziemy go w „Come On Get It”, a na koniec mój ulubiony – „Life Ain’t Ever Been Better”, w którym usłyszymy głęboki bas, szorstki riff i wokal á la James Brown. W każdym z kawałków pobrzmiewają echa przeszłości i wszystko to, co może pieścić nasze ucho. Istnieje garstka płyt, które mnie kręcą. Czytelnicy moich recenzji w TG dobrze wiedzą, że podaję głównie informacje o tym, co możemy znaleźć na krążkach. W tym wypadku jednak muszę przyznać, że jestem zachwycony płytą Kravitza. Zresztą to właśnie Lenny zachwycił odkurzeniem retro. I nadal to robi!
Tomek KONFI Konfederak