Wyd.: In Rock
Autor: Bartosz Boruciak
W wolnych chwilach lubię poczytać dobrą książkę o tematyce muzycznej. Moim zdaniem dobra książka musi wciągać czytelnika. Na rynku wydawniczym jest wysyp muzycznych biografii opisujących wielkich artystów. Często brakuje czasu, żeby pochłonąć je wszystkie. Zdarzają się jednak perełki, którym warto poświęcić więcej niż kilka chwil. Do tej grupy zaliczam książkę Macieja Krzywińskiego „Faith No More. Królowie życia (i inne nadużycia). Nie znałem wcześniej twórczości Krzywińskiego, więc podchodziłem do jego książki sceptycznie. Z drugiej strony brakowało mi pracy na temat Faith No More – zespołu, który zostawił wiele ciekawych nagrań, inspirujących mnóstwo zespołów. Autor zaspokoił moje oczekiwania.
Nie będę was zanudzał historią FNM, bo każdy słyszał coś na temat chłopaków z Kalifornii. Krzywiński podszedł do tematu bardzo profesjonalnie. Każdy rozdział trzyma się kupy – brak tu zbędnych informacji, są fakty i ciekawe anegdoty. Do gustu przypadły mi nawiązania do polskiej popkultury, które wzbogacają publikację o FNM. W trakcie lektury czytelnik może poczuć się tak, jakby był szóstym członkiem grupy. Zainteresowani książką mogą dokładnie poznać nie tylko dyskografię zespołu, ale również fakty, które stały za wieloma decyzjami dotyczącymi grupy. Wielu słuchaczy odkurzyło twórczość FNM, gdy po osiemnastoletniej przerwie kapela wydała album „Sol Invcitus”, który pokazał, że kalifornijska grupa nie chodzi o lasce, tylko wbija pazury w głośniki. FNM wiedziało, kiedy zejść ze sceny, a kiedy na nią powrócić. Wiele zespołów nie przyswoiło tej sztuki, a szkoda.
Jestem zadowolony, że Michał Krzywiński dogłębnie przeanalizował wszystkie składniki mikstury, która wywróciła o 180 stopni rynek muzyczny. Parafrazując Gombrowicza, każdy wie, że Mike Patton wielkim wokalistą jest – i tego się będę trzymał. Dzięki książce można poznać także pozostałe projekty, w których uczestniczyli bądź uczestniczą członkowie FNM. Panie Macieju, czekam na kolejne książki, tak samo jak na nowy krążek FNM, bo koncert w Krakowie mi nie wystarczy!