(Frontiers Records)
Gitary: Michael Thompson
Bas: Alan Berliant
Michael Thompson należy do elity gitarzystów studyjnych. Grał dla Jacksona, Dion, Boltona, Collinsa, Stewarta, Madonny, Aguillery i kilkudziesięciu innych znanych solistów oraz zespołów. Pięć lat temu wytwórnia Frontiers przypomniała jego album „How Long” (1988), a teraz prezentuje płytę z całkowicie nowym materiałem, na którym zaśpiewał Larry King z Soleil Moon. Utwory utrzymane są w stylistyce, jaką pamiętamy sprzed lat dwudziestu, gdy w amerykańskim radiu królował melodyjny rock grany przez Foreigner, Bon Jovi i podobne kapele. Stąd album spodoba się wyłącznie wyznawcom takiej stylistyki, bo kompozycje są bite od sztancy, choć na szczęście przez zawodowego rzemieślnika. Pod względem gitarowym wszystko brzmi zawodowo i trochę tak… bez wyrazu. Thompson oczywiście zna wiele patentów, gra miłe dla ucha aranże, ale jego brzmienie niczym się nie wyróżnia i za bardzo razi studyjną sterylnością, która może jest atutem, gdy gra się dla innych. Stąd nie wskażę wybitnej solówki bądź riffu, bo takowych nie ma.
Piotr Nowicki