(Warner Music Poland)
Gitara: Peter Buck
Bas: Mike Mills
Należy zacząć od tego, że tym razem nie jest to płyta jednostajna. Grupa postanowiła wyważyć utwory balladowe, wręcz hipnotyczne, z dynamicznymi, nadającymi albumowi rozpędu. Zresztą gitarzysta Peter Buck jeszcze przed premierą handlową płyty mówił: „To jest nasz klasyczny album, na którym zawarliśmy nasze nastroje. Dlatego z jednej strony jest spokojnie, a drugiej hałaśliwie”. Nie doszukujmy się więc na tym albumie jakichś nowatorskich rozwiązań. Słuchając albumu, mam wrażenie, jakby był on podsumowaniem dotychczasowej twórczości grupy. Jest melodia, jest czad, jest odpowiedni nastrój. Zespół bardzo dobrze pokazał, na co ich stać, i dał wspaniałą dawkę muzyki. Gitara Bucka jest taka, do jakiej przyzwyczaił swoich fanów. Dodatkową atrakcją albumu są goście; pojawili się: Patti Smith, Peaches, Eddie Vedder i Joel Gibb. Bardzo dobry album, który warto mieć w swojej kolekcji.
Tomek KONFI Konfederak