Jeśli miałbym podrzucić jakieś skojarzenia z zespołami powszechnie znanymi, to powiedziałbym: Extreme, trochę starego Van Halen, Chickenfoot… ale to tak naprawdę ułamek tego, co wyłowić można z tej płyty. Łączy ona tradycję ze współczesnością, wytyczając zespołowi kurs w nie do końca znanym kierunku; trudno ją jednoznacznie zakwalifikować do jednego podgatunku, ale jeśli już trzeba, to jest to po prostu dobra muzyka gitarowa; słucha się jej świetnie, a mimo to nie jest zbytnio sztampowa i oferuje ciekawsze rozwiązania brzmieniowe i aranżacyjne niż rock mainstreamowy – swego czasu coś takiego prezentowali na przykład Led Zeppelin, a dekadę później wspomniany Van Halen i choć trudno może w tej chwili porównywać The Company do tych dwóch ikon, to z z pewnością w dobrym stylu poznaniacy kontynuują ich myśl programową.
Mikołaj Służewski