Revival to fonograficzni debiutanci, którzy od jakiegoś czasu z dużą regularnością pojawiają się na przeróżnych scenach głównie na północy kraju.
Revival są fajni. To jest dobre określenie. Ich album jest pełen rock’n’rolla, zahaczającego momentami o klasykę hard rocka czy heavy metalu. Jest tutaj całe mnóstwo luzu, którego często ze świecą szukać na współczesnych płytach ze stylistycznych okolic „Revival”. Skąd to się wzięło? Być może stąd, że kwintet jest sprawny muzycznie, więc po prostu nie musiał się spinać, a być może stąd, że podstawy tych ośmiu kawałków, jakie znalazły się na albumie, są w gruncie rzeczy proste. To pozwoliło kapeli na rozkręcanie się przy aranżacjach i riffach, bo pod tym względem dzieje się tutaj dużo i fajnie.
kwintet jest sprawny muzycznie, więc po prostu nie musiał się spinać, a być może stąd, że podstawy tych ośmiu kawałków, jakie znalazły się na albumie, są w gruncie rzeczy proste. To pozwoliło kapeli na rozkręcanie się przy aranżacjach i riffach, bo pod tym względem dzieje się tutaj dużo i fajnie
To jeden z czynników, które wpływają na to, że płyta bardzo szybko i bezboleśnie przelatuje przez słuchawki i nie wali monotonią. Zastosowane przez zespół środki są wręcz oczywiste: klasyczne riffy, klasyczne solówki, porządnie dudniąca, nieprzesadzona sekcja rytmiczna oraz wiodący prym wokalista. Wojciech Rzeszutek śpiewa bardzo fajnie, znów – klasycznie rockowo – bez żadnego zadęcia na udawanie amerykańskich gwiazd. Wojtek zresztą korzysta z możliwości swojego głosu na wiele różnych sposobów, jest ze swoimi umiejętnościami zupełnie swobodny, co pozwala mu bardzo fajnie urozmaicać partie i bawić się nimi. Nie przeszkadza mu polszczyzna, lekko pastiszowe teksty rodem z polskiego rocka lat 80-tych (może za wyjątkiem „Brodatego”, będącego zdaje się lirycznym ukłonem w stronę gitarzysty Dawida Webera) dodają płycie uroku i w jakiś dziwny sposób wciągają. W gruncie rzeczy „Revival” cały tchnie takim duchem lat 80-tych. Jest tu trochę Lady Pank czy Maanamu, ale pewnie jeszcze więcej TSA. Jestem wręcz trochę zaskoczony, że Revival zaserwowali mi tak przyjazną wycieczkę w muzyczną epokę, którą w dużej mierze omijam i na dodatek zrobili to bez zadęcia i dostarczając sporo frajdy.