Już po pierwszym przesłuchaniu trzeba stwierdzić, że otrzymaliśmy na tej płycie kawał solidnej, gitarowej sztuki, momentami nawiązującej do najlepszych czasów grunge, przefiltrowanej przez polską rockową tradycję i wzbogaconej progresywnymi tudzież psychodelicznymi detalami.
Zacznijmy od przebojowego „Hannibal” i równie atrakcyjnie skomponowanego „Trauma Coma”, choć określenie „przebój” przy tego rodzaju muzyce ma nieco inne znaczenie. Panowie po prostu świetnie rozwiązują w tych kawałkach problem przyswajalności niełatwej i nieco mrocznej muzyki, którą generalnie proponują na „Wojowniku”.
Pomaga w tym doskonała realizacja w Studiu Nebula, a także (a może przede wszystkim) wpadające w ucho linie wokalu Tymona Adamczyka, który nie wysilając się zbytnio tworzy całkiem przekonujący przekaz.
Powtarzane w zwrotkach wokalne frazy i melodie zawarte w refrenach (wraz z chórkami) pozwalają dobrze wczuć się w muzyczną materię płyty od samego początku. Muzyka The Freuders trochę hipnotyzuje, przede wszystkim efektami gitarowymi i specyficznym timbre głosu wokalisty, ale sekcja rytmiczna często wytrąca nas z tego transu, podobnie jak przesterowane riffy Olka Adamskiego. „Warriora” słucha się jak topowego polskiego alt-rocka, ale nastrój kreowany przez The Freuders nosi ślady ponurej rzeczywistości, która czasami staje się przecież udziałem nas wszystkich.
Mniej więcej w połowie płyty, w utworach „Dijuth” i „Maria Stuart” panowie skręcają w stronę indie rocka z psychodelicznym sznytem i napięcie nieco spada. Zdaję sobie sprawę, że cały czas są w Polsce miłośnicy tego rodzaju klimatów, choć dla mnie jest to już nieco passe jeśli chodzi o gitarowe granie. Na szczęście od „Barbed Wire” zespół wraca na bardziej rasowe, rockowe tory racząc nas tym razem ciekawymi unisonami i mocnymi instrumentalnymi motywami. Zresztą panowie prezentują się nienagannie wykonawczo i ewidentnie pomogło to większości kompozycji oraz płycie jako całości.
Album sprawia wrażenie przemyślanego, panowie brzmią spójnie i czuć, że są ze sobą zgrani. To dobry kierunek i mam nadzieję na dalszy rozwój na kolejnych albumach.
Cała płyta dostępna TUTAJ

The Freuders „Warrior”