To miało być absolutne minimum, top topów płyt z legendarnym brzmieniem Marshalla, ale nie udało się go zamknąć w statystycznej dziesiątce!
Brzmienie Marshalla słychać w wielu doskonałych nagraniach. Nie mogło na tej liście zabraknąć również polskich wykonawców. Fender Stratocaster wpięty w starego „marszałka” plus chorus Bossa da nam brzmienie Borysewicza z nagrań z Budką Suflera, a także z wczesnych płyt Lady Pank. Honoruję więc tego świetnego muzyka we wstępie, chociaż nie ma go na liście płyt.
Co łączy poniższe płyty? Brzmienie. TO brzmienie! Wyraźna, naturalna kompresja i przepiękny przester. Przester czasem mocniejszy – kiedy „dopalona” fuzzem, overdrivem czy distortion końcówka mocy daje ten soczysty, lejący się. Innym razem lżejszy, pobudzony lekko przetwornikami typu humbucker gain. Dodatkowe efekty podłogowe czy w racku mają jedno zadanie – pomóc. Ale jeżeli z samej gitary, kabla, wzmacniacza i głośników nie uzyskamy dobrego soundu, wszelkie „zaciemniacze” nie poprawią brzmienia. Jak rozpoznać dobry wzmacniacz? To proste. Taki amp w każdym ustawieniu gałek gra dobrze. Można metodą prób i błędów znaleźć SWÓJ wzmacniacz. To kosztowna metoda. Jest łatwiejsza – kupić Marshalla…
Poniżej lista. Kolejność przypadkowa. Jeżeli grasz na gitarze elektrycznej, te płyty MUSISZ znać!
1. AC/DC „Back In Black”
Perfekcyjna mieszanka Stonesów, Zeppelinów i zwykłego rock’n’rolla. Proste kompozycje, ale o sile rażenia rakiety międzykontynentalnej. Główny bohater – Angus Young – pomimo nie opuszczania pięciu dźwięków pentatoniki udowadnia swój geniusz w każdym riffie i solówce.
2. Free „Fire And Water”
Gitarzysta Paul Kossoff, współtwórca brzmienia tego brytyjskiego zespołu używał najprostszej i piekielnie skutecznej broni: Les Paula i Marshalla Plexi. Słychać fenomenalną technikę, wibrato i – jak na dzisiejsze standardy – mało dźwięków. Ale jaki wyraz!