Wzmacniacz Engl E651 Artist Edition oferuje wyjątkowe brzmienie, ale jego historia jest nie mniej interesująca niż jego możliwości.
Po stworzeniu słynnego headu E650 sygnowanego przez Ritchiego Blackmore’a, który od roku 1996 do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej uznanych wzmacniaczy Engl, w roku 2005 stworzono prototyp o podobnych parametrach przy współudziale Douga Aldritcha. Główną koncepcją było zachowanie maksymalnej prostoty obsługi i maksymalnych osiągów. Poczyniono kilka zmian, w tym zamianę lamp w końcówce mocy z 5881 na EL34. Ostateczna wersja spoczęła w showroomie Engl w Los Angeles, gdzie nadal można ją ogrywać – zainteresowani brzmieniem tego headu muzycy chętnie wypożyczają go zresztą do sesji nagraniowych.
W roku 2006 egzemplarz o identycznej specyfikacji otrzymał Gary Moore i korzystał z niego w studiu. Wieść o wzmacniaczu rozeszła się szybko i wkrótce tacy gitarzyści jak Jimmy Page, Ken Hammer, Vivien Campbell, Paul Stanley i Scott Gorham zamówili takie same. Page wciąż ma go w swoim studiu, a na żywo brzmienie to możecie usłyszeć na koncertach Kiss, Pretty Maids i Black Star Riders. Po latach trzymania go w tajemnicy, firma Engl postanowiła w końcu wypuścić potwora na światło dzienne w postaci modelu katalogowego Engl E651 Artist Edition.
Brzmienie wzmacniacza Engl E651 Artist Edition solo oraz w utworze „She’s Killing Me” zespołu 21Octayne demonstruje jego gitarzysta Marco Wriedt: