Robert Trujillo to najdłużej grający w Metallice basista i jakoś tak naturalnie chciałoby się, żeby także mógł pisać rzeczy na kolejne albumy. Okazuje się, że tego nie robi, ale nie dlatego, że Lars i James to uniemożliwiają. On sam nie chce, bo uważa, że koledzy robią to znakomicie, więc zadał sobie retoryczne pytanie, czy warto zmieniać to, co idzie świetnie…?
W nowym wywiadzie z Tobym Morse’em dostępnym do odsłuchania na YouTube, Rob Trujillo opowiedział także, że to zaufanie i wzajemny szacunek są kluczem do długowieczności w Metallice, i jak przez lata wspierał artystyczną wizję swoich kolegów z zespołu (spisane przez Ultimate Guitar):
„Nawet u Ozzy’ego, zanim odszedłem, zacząłem na poważnie pisać utwory. To zawsze było dla mnie ważne. Ale w tym samym czasie dołączyłem do Metalliki, a ci goście piszą niesamowite piosenki i po prostu nie zamierzam się w to wtrącać
„Lubię sprawiać, by ludzie byli zadowoleni i czuli się komfortowo. Moją rolą jest zawsze wspieranie tego, co jest potrzebne zespołowi. Mam na myśli, że zawsze się do tego przyczyniamy, niezależnie od tego, czy widzisz nazwisko przy danym utworze, czy nie. Ja jestem obecny za każdym razem, gdy pracujemy nad muzyką, jestem tam, z Larsem i Jamesem”.
Wychodzi na to, że Rob ma wpływ na poszczególne fragmenty utworów Metalliki: „Są chwile, kiedy myślę sobie: 'Mam kilka fajnych pomysłów’, a James zawsze jest na to otwarty. Jeśli posłuchasz na przykład środkowej części 'You Must Burn’ na płycie ’72 Seasons’, to James i ja najpierw improwizowaliśmy w pomieszczeniu prób, a potem stało się to częścią tej konkretnej piosenki”.
„Również sposób, w jaki dogadujesz się z osobowościami — to tak, jakbyś mieszkał z tymi ludźmi, to jak rodzina. To braterstwo. Musisz to szanować i szanować ludzi. A kiedy jesteście w przestrzeni drugiej osoby, musicie się nawzajem szanować. Musisz podnosić ludzi na duchu i wszystkie takie rzeczy się na to składają”.
„Jest milion niesamowitych instrumentalistów, ale jednocześnie nadal jest ta więź, to zaufanie i połączenie, które musicie mieć ze sobą, aby pomagać sobie nawzajem. To jak coś wziętego z normalnego życia